
Łukasz Gładysz – trener językowy i certyfikowany szkoleniowiec. Umysł techniczny (z wykształcenia magister inżynier geodezji) i językowa dusza w jednym (komunikuje się w 5 językach). W ciągu 100 dni opanował włoski do poziomu B1, dokumentując cały proces w swoich mediach społecznościowych. Na co dzień pracuje w wyuczonym zawodzie, a w wolnym czasie motywuje i inspiruje innych ludzi, dzieląc się wiedzą i strategiami efektywnej nauki, szczególnie języków obcych. Podczas studiów odkrył, jak ważna jest znajomość innych języków w codziennym życiu. Postanowił, że będzie rozwijał się właśnie w tym kierunku – dla siebie i dla innych.
STRATEG JĘZYKOWY
Katarzyna: Dziękuję Ci bardzo Łukaszu, że zechciałeś ze mną porozmawiać i znalazłeś dla mnie czas. Zaczniemy od pozornie najprostszego pytania, czyli kim jesteś? Opowiedz mi o sobie.
Łukasz: Jestem Łukasz, mam 27 lat, z wykształcenia magister inżynier geodezji i kartografii. Mieszkam w Warszawie, aktualnie robię też studia podyplomowe. Na co dzień pracuję w firmie geodezyjnej. Dodatkowo działam w mediach społecznościowych, stamtąd też się znamy. Prowadzę konto na Instagramie. Tam dzielę się wiedzą na temat nauki języków obcych, szybkiej nauki, trików językowych, wskazówek językowych i po prostu staram się pomagać ludziom, którzy tego potrzebują.
Skąd w ogóle zainteresowanie językami, strategiami nauki?
To jest bardzo ciekawe pytanie. Myślę, że po prostu z takiego z kompleksu. Pochodzę z małej miejscowości. Gdy musiałem wybrać się na studia do Warszawy, zostałem wrzucony trochę na głęboką wodę. Pamiętam taką sytuację, pierwszy tydzień w akademiku i studenci z wymiany zagranicznej – Erazmusi, z którymi, chcąc nie chcąc musiałem jakoś z nimi rozmawiać.
To nie było tak, że ja od dziecka zawsze pasjonowałem się językami obcymi – nie. Byłem raczej z tych osób, które po prostu się prześlizgiwały. W moim środowisku nikt nigdy nie mówił, o tym jak bardzo ważna jest znajomość języków obcych. Moi rodzice nie mówią w językach obcych. W małych miejscowościach nie przykłada się do tego aż takiej wagi. Angielski był po prostu tak jak przyroda, kolejny przedmiot w szkole. Wiadomo, że to nie było aż tak potrzebne jak później się okazało. Z czasem pojawił się kompleks studenta I roku. Pojawiają się nowe osoby z różnych środowisk, mówiące w innym języku. Studiowałem z osobami, które dobrze znały języki obce. Regularnie chodziły na korepetycje z języków obcych, a ja trochę odstawałem, ale musiałem jakoś sobie poradzić. Codzienna rozmowa z Erasmusami uświadomiła mi moje braki. Uświadomiłem sobie, jak te języki są w słabym stopniu przeze mnie opanowane. Bardzo chciałem się dowiedzieć, co mogę z tym zrobić.
Poznałem w tym czasie takiego mojego przyjaciela, który mówi biegle w pięciu językach. On pochodzi z miejscowości obok i to mnie bardzo zaskoczyło, że ktoś jednak się wybił z tych naszych małych miejscowości. I ktoś jednak to zrobił. I zacząłem z nim rozmawiać, dowiadywać się, w jaki sposób on to robi. Zacząłem się gdzieś uczyć jego metodami, jego technikami. Udoskonalaliśmy metody, sprawdzaliśmy, co działa, a co nie. I tak to się zaczęło. A potem gdzieś w którymś momencie mocno się tym zafascynowałem. Chciałem też poznać sposoby szybkiej nauki, szybkiego uczenia się, bo na studiach jest to przydatne. Szczególnie jak się ma dużo egzaminów, sesji i się tym mocniej zainteresowałem. On mi tez dużo pokazał. Taką nową ścieżkę, że można wyjechać na przykład na taki Erasmus. Zacząłem się tym interesować, będąc na studiach. Ale nie było tak kolorowo, bo nie dostałem się od razu na Erasmusa. Powiedzieli mi, że mam za słaby poziom językowy, ale ja byłem bardzo zmotywowany, żeby wyjechać i podszedłem do tego drugi raz. Zabrałem za to, przyłożyłem się bardziej. Dziwne było, jednak to, że miałem wyjechać do Hiszpanii i studiować po hiszpańsku a testowali mój angielski. Tu taki paradoks. Powiedzieli, że mój angielski jest za słaby i nie mogę jechać.
Rozmawiałem z tym kolegą, który poradził mi, żebym podszedł jeszcze raz. Poprosiłem o ponowny egzamin. Wyjechałem w końcu na Erasmusa. Studiowałem po hiszpańsku. Potem na studiach magisterskich wyjechałem do Niemiec i tam już studiowałem w języku angielskim. To mnie zawsze interesowało, miałem gdzieś taki kompleks, że chcę opanować w jakiś sposób te języki. Nie wiedziałem jak, dlatego szukałem bardzo dużo metod, szukałem poliglotów, badań naukowych i tak w sumie jest też do dzisiaj. Bardzo mnie to interesuje i tym się dziele i testuje na sobie oraz różnych osobach. Mam już taką swoją wizję, swoją strategię językową, w jaki sposób się uczyć. Jestem w trakcie robienia kursu online i chciałbym to gdzieś puścić w świat. I po prostu pokazać, że istnieją, lepsze metody niż oferuje nam obecny system nauczania. Chcę w przyszłości pokazać innym, że się da szybciej i sprawniej opanować język lub inną wiedzę w przyjemniejszy sposób, aby się tym cieszyć i oczywiście nauczyć.
Czyli na początku robiłeś to dla samego siebie, żeby opanować język. Byłeś uparty, żeby w końcu wyjechać na Erasmusa. To był taki początek Twojej przygody z językami obcymi?
Byłem jednocześnie uparty, zdeterminowany i po poniekąd też załamany, tym, że tak słabo mój poziom językowy się prezentuje. Można zapaść się pod ziemie i unikać tego albo szukać sposobu, żeby się podciągnąć. Nie byłem jakoś wybitnie, jakiś taki niezdolny, bo dobrze się uczyłem, ale języki… To nie było tak, że miałem talent językowy, to jest najgorsze, co można w moim przypadku powiedzieć. Przyznaję szczerze, że omijałem lekcje językowe. Nie zostałem też nigdy zachęcony w pozytywny sposób do nauki języków. Nikt nie mówił o tym, że to takie okno na świat, drzwi do rozwoju i szansa na wydostanie się z tej klitki, małej miejscowości Języki dają taką możliwość, poznawania osób z różnych kultur, miejsc na świecie, dzięki temu świat staje się mniejszy – bardziej osiągalny, ale też większy inny. Nie ma też takiej bariery. Na przykład moi rodzice nie uczyli się języka angielskiego w szkole. A wyjeżdżając, na wakacje ten angielski jest potrzebny i jest taka bariera, że nie mogą sobie pozwolić na samodzielny wyjazd.
PRZYDATNOŚĆ JĘZYKÓW OBCYCH W ŻYCIU
Dzisiaj języki są niezbędne nie tylko w pracy czy na studiach, ale w codziennym życiu. Angielski to już taka podstawa szczególnie dla naszego pokolenia.
Da się jakoś bez tego żyć. Myślę, że można się prześlizgnąć w ostateczności. My już jesteśmy z takiego pokolenia, gdzie te języki stają się takim must have. To trzeba zrobić, nauczyć się, bo bez tego ciężko. To nie jest już taki dodatek do życia, ale bardziej już taki obowiązek. Oczywiście języki są bardzo przyszłościowe i są konieczne w dzisiejszym świecie. Nawet jeśli ktoś nie wiąże z tym żadnej przyszłości, bo nie oszukujmy się, nie każdy musi gdzieś wyjeżdżać, podróżować czy robić coś w związku z tymi językami. Jeżeli ktoś zostaje się tutaj, to i tak warto gdzieś tam mieć taką świadomość, ze można znać te języki, nauczyć się tych języków szybciej niż jak nas uczono szkole. Nie trzeba się nimi pasjonować, ale warto znać chociaż podstawy.
Znajomość języków się bardzo przydaje np. w pracy. Angielski to już taka podstawa, jak się aplikuje na jakieś stanowisko. A jak znasz 2-3 języki, to już jest coś, całkiem dobrze i można liczyć na lepsze warunki zatrudnienia.
Tak, ale to też zależny od zawodu. Pamiętam, takie moje pierwsze zderzenie z językami. Pochodzę z małej miejscowości i u nas jest taki dworek. Kiedyś często przyjeżdżali ludzie z zagranicy. Byłem świadkiem sytuacji w sklepie, jak jedna kasjerka, nie potrafiła się z nimi porozumieć, skomunikować z tymi osobami. Prosiła mnie, żebym jej podpowiedział, o czym oni mówią. I to było gdzieś tam trudne, ale wiedziałem, że jest to potrzebne. Znajomość języka angielskiego, chociaż na poziomie podstawowym jest już niezbędna, szczególnie w obsłudze klientów.
A w Twoim zawodzie angielski jest potrzebny?
W moim zawodzie język angielski przydaje się, ale nie jest tak, że muszę go znać. Obyłbym się bez niego. Jestem takim przykładem osoby, która robi coś dodatkowo. Nie jestem, nie byłem do tego zmuszony. Nie wymagano ode mnie znajomości języka obcego
JĘZYKOWA PASJA I DZIELENIE SIĘ WIEDZĄ
Czyli to jest bardziej taka forma pasji w twoim przypadku?
Tak w moim przypadku tak. Interesuje mnie wszystko, co jest związane z procesem uczenia. Szalenie ciekawe jest połączenie tego, w jaki sposób pracuje nasz mózg, w jaki sposób się uczy, co zrobić, aby uczył się szybciej i co ma psychologia do tego. Czy są jakieś sposoby na szybszą naukę, w jaki sposób powtarzać materiał, i wszystko, co może przyśpieszyć i trochę ułatwić proces z samej nauki, tak żeby później jak najwięcej korzystać z życia i z tej umiejętności, a nie tylko stresować się nauką.
To na dzień dzisiejszy ile znasz języków?
I to jest dobre pytanie, bo znać możemy na jakimś tam poziomie. Ale jestem w stanie skomunikować się i porozmawiać w języku polskim (hah!), angielskim, hiszpańskim, niemieckim i włoskim. Z ostatniego robiłem wyzwanie językowe – włoski w 100 dni do poziomu B1, półtora roku temu.
Prowadzenie publicznego konta Instagramie, przekazywanie treści w formie mówionej, to nie lada wyzwanie. Nie miałeś obaw, jak to wyjdzie? Miałeś chwile zwątpienia? Zastanawiałeś się, czy robisz to dobrze, czy znajdziesz odbiorców? Założyłeś profil bardziej dla siebie, z myślą o sobie czy z myślą dla innych?
Lubię to robić, dzielić się wiedzą. Są momenty zwątpienia, bo to nie jest takie proste teraz wyjść i gadać do telefonu. Lubię mówić, poza tym w ten sposób można szybciej przekazać komunikat. To też buduje się pewność siebie, którą nabywa się z czasem. Trzeba się wystawić na krytykę, nie tylko treści, jakie przekazujemy, ale też własnego wyglądu, ale jeśli jest coś ważnego i wartościowego do przekazania, to się to robi. Nawet jeśli miałbym pomóc zaledwie tylko kilku osobom, to przynajmniej wyśle to gdzieś w świat i to jest dla mnie ważne.
Przejdźmy w takim razie do Instagrama, skąd ten pomysł, żeby prowadzić taki profil, po części o tym opowiedziałeś, ale może coś więcej?
Konto na Instagramie założyłem w czerwcu 2019 roku. Chciałem przetestować na sobie, swoje metody i przy okazji podzielić się wiedzą. Sprawdzić, czy jesteśmy w stanie nauczyć się języka do poziomu komunikatywnego w 3 miesiące. I pomysł był taki, że kupiłem bilet do Włoch i pomyślałem, że może przy okazji nauczyłbym się włoskiego? I zobaczyłem, że było tak 100 dni do wyjazdu. Pomyślałem, że zrobię wyzwanie włoski w 100 dni. To był taki spontaniczny pomysł i zacząłem się tym dzielić na swoim Instagramie. Mówiłem o tym, z jakich materiałów korzystam, w jaki sposób się uczę. Chciałem pokazać wielu osobom, że po prostu da się to zrobić, opanować język w stopniu komunikatywnym tak, żeby sobie samemu poradzić na wyjeździe i w takich codziennych sytuacjach. I to w stosunkowo krótkim czasie, 3 miesiące to nie jest długo, żeby dojść do poziomu B1. W szkole językowej to trwa około 1,5 roku. Lubię takie krótkoterminowe wyzwania. Dużo mam takich w życiu i to było jedno z nich. Chciałem się tym podzielić, coś zrobić, coś dobrego dla innych i sprawdzić, czy da się to osiągnąć w takim krótkim czasie.
Na Instagramie widziałam dużo treści motywujących, inspirujących. Dużo ciekawostek, badań, które mogą pomóc w nauce. Jaki jest odbiór tego?
Odbiór jest bardzo ciekawy, dużo osób poznałem, dużo osób do mnie pisało, w prywatnych wiadomościach, wielu osobom gdzieś tam prywatnie pomogłem. Dzieląc się postami, które udostępniałem czy też różnymi badaniami, dużo osób z tego skorzystało i wykorzystało. Założyłem taką grupę na WhatsAppie i osobom, które były konkretnie zdecydowane naukę, wtedy udostępniałem materiały, dawałem wskazówki i razem ze mną testowali moją metodę.
Jesteś bardzo inspirującą osobą, jak się z tym czujesz? Robisz naprawdę coś fajnego i to widać.
Nie uważam, że jestem jakimś inspiratorem, naprawdę. Chcę po prostu pokazywać, że mimo że masz gdzieś tam codzienną pracę, codzienne obowiązki, to da się to jakoś wpleść w życie, te języki. I da się to zrobić szybko, przyjemnie i przede wszystkim skutecznie. Maksymalnie szybko, bo oczywiście, ale nie będę ukrywał, trzeba włożyć w to trochę wysiłku i pracy. I to nie jest tak, że od razu mamy metodę. Pooglądam sobie jakieś filmy w języku włoskim i od razu opanuje ten język, to tak nie działa. Trzeba powiedzieć, że tu trzeba zrobić pewną pracę. Nie jestem taką osobą, która by się zamknęła, w pokoju i cały dzień uczyła się języków. Chcę się ich uczyć i wykorzystywać w praktyce, w komunikacji z ludźmi. Jestem maksymalnie praktykiem. Nawet to, czego uczymy się w szkołach, nie jest zgodne z praktyką. Nie jest też wykorzystywane w praktyce. Uczymy się np. masy słówek, a potem ich nie stosujemy. Nie wykorzystujemy ich w rozmowie. Pierwsza książka, pierwszy podręcznik i uczymy się dwudziestu warzyw czy owoców. A wystarczyłoby zacząć od podstawowych konwersacji, czy najczęściej wykorzystywanych zwrotów, słów.
JAK SIĘ SKUTECZNIE UCZYĆ
Jeśli chodzi o lekcje angielskiego w szkole to tam komunikacji, praktycznie wcale nie ma. Słówka, gramatyka i zero mówienia. Tak wyglądały moje lekcje angielskiego, Twoje pewnie też. Według mnie to jest zły sposób nauczania.
Nigdy nie miałem takiej osoby, która by mi pokazała, że da się to zrobić – nauczyć języka. Nikt też nie powiedział, jak ważna jest komunikacja. To tak w wielkim skrócie. Brakowało po prostu zachęty ze strony nauczyciela, ale też w środowisku, w którym dorastałem. To jest szeroki, szeroki temat.
Ale tak jak czytałam Twój profil, to tam jest dużo pomocnych rzeczy. Porobiłam tyle notatek, dla samej siebie, żeby to potem wykorzystać. Tam jest tyle ciekawych informacji. Jestem pełna podziwu, że Ci się chce to robić, widać Twoje zaangażowanie, przykładasz się do każdego posta czy stories. Naprawdę jestem pod wrażaniem i pewnie nie tylko ja.
Mam nadziej, że to gdzieś w przyszłości zaowocuje, bo dużo osób po prostu wciska ludziom językowy kit. To tak nie wygląda, że nauczysz się języka w 7 dni. W tyle dni można opanować jakąś część materiału, ale to nie znaczy, że nauczysz się języka. Nauczysz się czegoś, zapamiętasz coś, ale na krótki czas, a nie długoterminowo. To bazuje na popularnej (ale złej) studenckiej metodzie 3xZ, czyli zakuć, zdać i zapomnieć.
Mamy bardzo ograniczony czas w życiu, języki są fajnym dodatkiem. Dużo osób potrzebuje zrobić to szybko, sprawnie i dobrze. Ludzie mają swoje życie. Nie każdy musi być pasjonatem językowym. Mam takie podejście, że z języków można czerpać fajną frajdę, sporo przyjemności, ale inne rzeczy też sprawiają wiele radości. Mam do tego takie realne podejście. Nie na zasadzie takich poliglotów, którzy mają na to całe dnie i tylko siedzą i się uczą, przeznaczając cały wolny czas na naukę tych języków.
Jak pytałaś mnie, o ten odzew to nie wspomniałem, że pisały do mnie też osoby po lingwistyce, po filologii, osoby, które uczą kilkanaście lat i są nauczycielami z wykształcenia i były zaskoczone, bo o wielu rzeczach, treściach nie wiedziały, bo nie mówi się o nich na studiach. To mnie też zaskoczyło, później odbywałem bardzo dużo rozmów z nauczycielami, którzy sami mówili, ze ten obecny system edukacyjny nie jest zbyt efektywny.
Bo niestety, nikt nas nie uczył ani w szkole, ani na studiach jak się uczyć, żeby było to efektywne. Ktoś się może nauczyć słówek na sprawdzian, a potem je zapomni, tak samo gramatyka. Język, jeśli nie jest praktykowany, to ulatuje, brakuje też nawyku uczenia się, powtarzania. Nauczyciele skupiają się na realizacji programu nauczania, które narzuca ministerstwo, a nie na realnym nauczaniu.
Trzeba powtarzać i trzeba wiedzieć jak i kiedy powtarzać. Nawyk oczywiście też jest ważny, ale to zależny, jaki kto ma cel. Cel to jest tutaj kluczowe pojęcie, bo musisz określić czy potrzebujesz to do pracy, szkoły czy wyjazd na wakacje. Wtedy się dobiera odpowiednie metody, układa plan nauki. Najważniejsze trzeba sobie zadać bardzo proste i ważne pytanie PO CO? PO CO CI TEN JĘZYK. Jeśli się zdefiniuje to po co, to potem jest nawet łatwiej w takich trudniejszych momentach.
Zdradź kilka sposobów na uczenie się języków obcych.
Po pierwsze dajmy sobie pozwolenie na popełnianie błędów. W przypadku nauki języków obcych jest to nieuniknione. Po drugie ucząc się, rozłóżmy materiał, tak, aby widzieć ciągły progres. Jeżeli układasz puzzle, to chcesz widzieć kolejne łączenia elementów. Niech Twoimi puzzlami będą słowa lub zwroty. Dokładaj je, łącz ze sobą i powtarzaj. Żeby zoptymalizować powtórki materiału, wykorzystaj aplikacje zawierające Spaced Repetition Software, czyli odpowiednio opracowany system według krzywej zapominania.
Czyli stawiasz też na powtarzanie materiału.
Tak, szczególnie polecam zaznajomić się z active recall – aktywne odwołanie, w Polsce często nazywane aktywnym przypominaniem. Aktywne przypominanie to proces próbowania przypomnienia sobie czegoś, co już jest w twoim mózgu, zasadniczo odzyskuje informacje, które są przechowywane w Twojej pamięci. W połączeniu ze Spaced Repetition Software znacznie zwiększa efektywność nauki.
CERTYFIKATY JĘZYKOWE
A jakie jest twoje podejście do certyfikatów językowych?
Certyfikaty językowe charakteryzują się pewną strukturą i jeśli ktoś chce zrobić certyfikat, to musi podejść do tego szablonowo, żeby zdać ten konkretny certyfikat. Jeśli ktoś potrzebuje certyfikat, bo jest obowiązkiem np. do podjęcia pracy, to jest to nieuniknione. Ale Czy tak w normalnym życiu potrzebujesz certyfikatu? Jeśli ktoś potrzebuje tak dla swojego takiego potwierdzenia, satysfakcji – jasne. Każdy sobie musi zadać pytanie czy to jest konieczne i czy naprawdę tego potrzebuje, czy po prostu tego chce. Bo ludzie mają różne powody. Nie chcę iść też w taką skrajność, są potrzebne czy nie. To sprawa indywidualna. Zresztą certyfikaty językowe nie sprawdzają realnej wiedzy, raczej wiedzę bierną, stopień przygotowania się do certyfikatu, szablonu. To też zależny, jaki język i kto, jakie ma potrzeby. Certyfikaty mają uzasadnienie, gdzieś tam na wyższych poziomach, bo zapisywać się na egzamin z poziomu A1 to taka strata pieniędzy.
Masz jakiś certyfikat czy nie masz?
Hiszpański, angielski to typowo uczelniane. Zastanawiałem się, czy robić ten certyfikat C1, żeby pokazać, udowodnić, że znam czy nie. W Polsce mamy duże parcie na te certyfikaty. Certyfikaty niestety nie odzwierciedlają rzeczywistej wiedzy językowej. Przykładowo byłem w Hiszpanii mając certyfikat A2 a były osoby, które miały B2, a nie potrafiły się komunikować ani załatwić prostych, administracyjnych rzeczy.
Pytanie czy robimy to dla siebie, czy dla papierka. Certyfikaty są fajnym wyznacznikiem strategii, które wykorzystuje, metod zapamiętywania, bo dają realny obraz tego, że coś tam zostało naprawdę zapamiętane, weryfikacja wiedzy. Forma sprawdzenia samego siebie. Ze znajomości języków można czerpać wiele profitów, np. mogę zagrać w squasha z kolegą z USA. Języki poszerzają horyzonty. Fajnie jest też dostać list od Niemki, napisany po polsku, to miłe kiedy widzisz, że ona próbuje się nim posługiwać. Warto znać języki, bo można pokazywać lepszą kulturę z naszego kraju, i podwyższyć polskie PKB. Przestaje istnieć bariera do poznawania ludzi, wystarczy znać angielski. Otwierają ci się wszędzie drzwi a Internet, dodatkowo ułatwia sprawę. Teraz kiedy wszyscy byliśmy zamknięci, wystarczyła chwila i mogłeś się skomunikować ze znajomymi z Lizbony. Angielski jest pomocny w prywatnym życiu, dzięki niemu można podtrzymać relacje, przyjaźnie, znajomości. Zupełnie inaczej się patrzy też na życie. Jestem wdzięczny za kolegę, który pokazał mi ze można opanować język, wskazał metody – fiszki, mówienie na głos. To odmieniło jakość mojego życia. I teraz chcę to dobro wiedzę dalej.
JĘZYK A NARODOWA MENTALNOŚĆ
Znasz inny język i zaczynasz mówić w tym języku, to stajesz się inną osobą. Lepiej wyrażasz siebie jako Polak, mówiąc po polsku czy innym języku, angielskim ? Ma to wpływ język, którym się posługujesz?
Trochę tak, jeśli ktoś wyjeżdża i poznaje język, to musi się stać częścią tego społeczeństwa i się asymilować, i czy to jest tak, że ja jestem w Niemczech lub Hiszpanii tylko poniekąd, bo chce się z tymi osobami skomunikować, dla mnie najważniejsze, żeby czerpać z tych kultur z tych krajów to, co jest dla mnie najważniejsze, cenne, wartościowe, dla mnie fajne. To, co podobało mi się w Hiszpanii, to był ich optymizm, podejście do życia, to czego brakowało mi w Polsce. To, co czerpałem z Niemiec, to była taka systematyczna, zrestrukturyzowana praca, niemiecka precyzja, podejście. Można dzięki temu tworzyć takie miksy
Czy języki odzwierciedlają mentalność danej narodowości, jak myślisz?
Kultura, to zestaw cech wspólnych. I poniekąd jest tak, można spotkać brata, ale Hiszpana, który jest do nas podobny po względem potrzeb, marzeń, wyznania a jedyna różnica to język, którym się posługujemy. Tak najlepiej z tego wybrnąć, uczymy się otwartości dzięki językom, budujemy opinie o danym kraju.
LECIMY Z TEMATEM

Hasztag #lecimy z tematem, jest już dość rozpoznawalny i zdecydowanie kojarzy się z Tobą w mediach społecznościowych, ale skąd w ogóle się wziął?
Uwielbiam latać samolotem, to takie moje małe dziecięce, niespełnione marzenie, żeby być pilotem. I zawsze chciałem latać. Nawet jeśli sam nie latam, to jestem operatorem drona. Lubię latać, lubię być w powietrzu i lubię wszystko, co lata. Chciałem mieć takie swoje hasełko, które byłoby związane ze mną, odzwierciedlało mnie i to, co robi czy lubię I lecimy z tematem, zaczęło się od wyzwania włoski w 100 dni. Docelowo miałem lecieć do Włoch i sprawdzić, moją znajomość włoskiego, więc po prostu leciałem z konkretnym tematem, czyli z językiem włoskim i cały czas to powtarzałem.
METODA NA ANGIELSKI
Na twoim profilu oprócz wyzwania włoski w 100 dni możemy również znaleźć wiele na temat języka angielskiego. Idiomy, ciekawostki, ciekawe skojarzenia, semantykę, etymologię. To wszystko sprawia, że łatwiej się zapamiętuje dane wyrażenie, słówko czy zwrot. Jest to bardzo ciekawe nie tylko dla laików, ale również dla osób, które już język znają.
Nie każdy musi uczyć się innych języków np. japońskiego, ale angielski wpada znać. Chciałem uczyć tak, żeby to było łatwe do zapamiętania, a pochodzenie od razu nam to obrazuje przez to przez to łatwiej zapamiętać. W ten sposób zapamiętamy i będziemy pamiętać na długo. Idiomy, wyrażenia i skąd to się wzięło, pochodzenie całego zwrot, tłumaczenie a czasami nie da się idiomu przetłumaczyć dosłownie. To wszystko jest ciekawe i zachęca do nauki, rozbudza ciekawość. Chcę się dzielić takimi rzeczami. To też takie testowanie pamięci i ludzie takich materiałów potrzebują – ciekawych, interesujących.
WYZWANIA MOTYWUJĄ DO NAUKI
Wyzwania motywują, zachęcają do nauki, do pracy nad czymś. Jakie Ty masz zdanie na ten temat? Wiem, że sam bardzo lubisz wszelkiego rodzaju wyzwania.
To taki chwyt psychologiczny, wszelkie formy rywalizacji, przyspieszają proces nauki. Języki niczym się nie różnią od diety, chodzenia na siłownie, to też jest wyzwanie, praca, która trzeba wykonać. To jest nawet trudniejsze uczyć się języków. Chodząc na siłownię, widzimy efekty np. spadek wagi, kształt sylwetki. Jeśli uczysz się języków i nie masz możliwości ich praktykowania, to jest trudniej, bo wiedza zostaje tylko w głowie, fizycznie nic się nie zmienia. Dodatkową trudnością jest brak weryfikacji w praktyce. Nie każdy ma okazję pogadać, w innym języku. Warto zatem znaleźć sposoby, metody łatwe do weryfikacji, żeby tez napędzały dalej i żebyśmy widzieli realne efekty nauki.
METODA MAŁYCH KROKÓW
Na swoim profilu na Instagramie, podkreślasz bardzo często, że mniej znaczy więcej. Małe partów materiałów są bardziej skuteczne w drodze do opanowania np. jakiegoś języka. Przykładowo 5 słów dziennie plus regularna powtórka jest znacznie lepszą metodą niż tak zwany zryw.
Jeśli interesujesz się kulturą Azji, to na pewno znasz Kaizen filozofię małych kroków. Ma to też swoje uzasadnienie w chemii, biologii mózgu. Ucząc się przykładowo pięciu słów, potrzebujemy mniej energii. Energia aktywacji, ilość energii, której potrzebujemy na początku, żeby doprowadzić do jakiegoś zdarzenia, jest w tym przypadku mniejsza. Duża ilość materiałów np. 30 słówek czy pompek wymaga większej energii początkowej. Jeśli mam wykonać np. 30 pompek to nie zrobię, bo mi się nie chcę i jest już za ciężko, ale jedną już zrobię, bo to tylko jedna pompka. Łatwiej zacząć od mniejszej ilości, nie jest to aż tak męczące i zniechęcające. Jestem fanem minimalnych kroków, gdy je łatwiej wykonać i osiągnąć.
Istotnym elementem nauki są powtórki przyswojonego materiału. Sam proces zapamiętywania przebiega w trzech etapach: kodowanie, przechowywanie, wydobywanie – nieprzetwarzanie – niewydobywanie. Bez odpowiedniego powtarzania nauczone słówka nie lądują w pamięci długotrwałej. Oczywiście można nie robić powtórek, ale po jakimś czasie wszystko się zapomina. W trakcie nauki zawsze coś tam się zapamiętuje, ale nie na długo (wg teorii Ebinghausa jest to około 20% materiału). Nasze społeczeństwo jest bardzo niecierpliwe. Media nieustannie walczą o naszą uwagę, jesteśmy bombardowani informacjami. Scrollujemy całymi dniami i mamy problem z wyselekcjonowaniem rzetelnej wiedzy. Jesteśmy przytłoczeni nadmiarem tego wszystkiego. W konsekwencji mamy poczucie, że zdobywamy wiedzę, ale jest to tylko pasywne przyswajanie.
NADMIAR INFORMACJI
Żyjemy w świecie natłoku informacji, bodźców. Książki, Internet, mamy łatwy dostęp do wszystkiego. Moim zdaniem zbyt łatwy. Jest tak dużo wszelkiego rodzaju materiałów na przykład do nauki języków obcych. Niestety, człowiek często nie co wybrać, z czego korzystać i które materiały są naprawdę wartościowe. Głupiejemy od nadmiaru informacji, wielości możliwości. To znacznie utrudnia naukę, rozprasza uwagę.
Dokładnie, tak jest. Nasi rodzice mieli problem z dostępem do informacji, a my mamy problem z selekcją wartościowych materiałów. Zauważyłem to przy okazji wyzwania włoski w 100 dni. Dostawałem masę wiadomości, zasypywano mnie różnymi materiałami, książkami filmami, które mogą mi się przydać. Człowiek nie wie, za co się zabrać. A najważniejsze to minimalizować ilość materiałów, które wykorzystujemy podczas nauki. Zamiast korzystać z pięciu aplikacji czy książek lepiej wybrać jedną. Oczywiście można przetestować, sprawdzić co nam bardziej pasuje, odpowiada, ale docelowo korzystać z jednej. Lepiej korzystać z tylko jednego źródła. Przekłada się to na lepsze skupienie i efekty nauki. Jeśli mamy kilka materiałów to nasza energia rozprasza się na te kilka materiałów. Jeśli korzystamy na jednej aplikacji, na jednym zagadnieniu to powoduje to większe skupienie, wiemy, co mamy robić. Problemem jest jednak dobór dobrych i wartościowych materiałów.
SZKOLENIOWCEM BYĆ
Opowiedz mi o tym szkoleniu trenerskim, które niedawno ukończyłeś
Tak, ukończyłem kurs trenerski i zdobyłem certyfikat, uprawniający do przeprowadzania warsztatów, szkoleń. Było to szkolenie stacjonarne, grupowe prowadzone przez organizację ITFF w Łodzi. Szkolenie trwało 5 weekendów. Prowadziła je organizacja z Łodzi. Pokazano nam, w jaki sposób pracować z grupą, jak zostać trenerem – szkoleniowcem. Mogłem zaprezentować fragment własnego szkolenia. Dowiedziałem się, jak mógłbym skuteczniej i bardziej efektywnie pracować z grupą, na czym się trzeba skupić, aby przyniosło to konkretne efekty.
Odnalazłbyś się w tej roli, szkoleniowca?
Myślę ze tak, częściowo już edukuję ludzi za pośrednictwem Internetu m.in. Instagrama. Wolę, jednak spotkać się ludźmi face to face, osobiście. Rozmowa oraz kontakt na żywo jest zdecydowanie lepszy niż online.
PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ I KURS ONLINE
Jakie masz plany na przyszłość, na ten rok? Wspominałeś o kursie jak się uczyć języków. Myślę, że dobry kierunek obrałeś. Teraz ta tematyka – skuteczne formy nauki jest bardzo popularna na rynku, czyli jest potrzeba tworzenia wartościowych treści. Szczególnie kursy online przez pandemię zyskały popularność. Niestety są różnej jakości.
Na pewno chciałbym wydać kurs jak zacząć opanowywać języki obce skutecznie, z moją metodą, z moją strategią. Wszystko poparte podparte rzetelnymi badaniami naukowymi, bo tego też brakuje, patrząc na to, co ludzie innym wciskają, sprzedają. Jakość jest tych kursów, materiałów jest po prostu kiepska. Teraz się uczę jak robić kurs. Zresztą to też potrzeba XXI wieku, często zmieniać pracę, szybko się uczyć, przyswajać nowe rzeczy. Niestety nikt nas nie uczy jak się uczyć. Z kolei jeśli nie będziemy za tym wszystkim nadążać, to będziemy odstawać. Oczywiście idea slow life – przyroda, natura i zatrzymanie się na chwile jest ok, ale świat idzie do przodu i trzeba się jakoś dostosować.
Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę i poświęcony czas. Bardzo miło mi się z Tobą rozmawiało. Życzę Ci dalszych sukcesów językowych i nie tylko. I oczywiście zapraszam na Twoje konto na Instagramie.
Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Łukasza.
Kolejna interesująca rozmowa, aż motywuje do nauki języków:) Chętnie kupiłabym taki kurs, bo opisane w wywiadzie strategie bardzo do mnie przemawiają. Rzeczywiście dużo jest tego na rynku, ale jak przyjdzie co do czego, to ciężko znaleźć coś wartościowego i przede wszystkim skutecznego. Czekam na kolejne inspirujące wywiady;)
Szkoda, że jak my studiowałyśmy, to nie było takich rzeczy na rynku. A teraz jest tego z kolei za dużo.
Może niedługo pojawi się nowy wywiad 😉