
Dorota Rybak z wykształcenia jest polonistką, aktualnie kończy doktorat z literaturoznawstwa, a pracuje głównie jako lektorka języka angielskiego w prywatnej szkole językowej. Jej pasją jest literatura i teoria kultury, ale interesuj się w zasadzie wszystkimi dziedzinami nauki, od astronomii po medycynę. Uwielbia podróżować, poznawać nowe miejsca, nowych ludzi i nowe zwyczaje, ceni sobie też kontakt z naturą. Cieszą ją drobne, codzienne przyjemności: jedzenie (owoce morza, lody i czekolada), kawa, wino, inspirująca rozmowa, kąpiel w morzu, kolor śniegu o zachodzie słońca. Łatwo ją wzruszyć i rozśmieszyć, trudniej zdenerwować, ale da się!
ISLANDIA

Katarzyna: Proszę opowiedz mi o Islandii, tak w skrócie.
Dorota: Islandia to stosunkowo niewielka wyspa na północnym Atlantyku, zamieszkana przez niespełna 400 000 ludzi, z których ¼ żyje w okręgu stołecznym. Mówią po islandzku, co uważam za ich największą wadę. Wulkaniczne pochodzenie wyspy i jej położenie na granicy płyt tektonicznych sprawia, że ma ona niesamowity krajobraz i oferuje zapierające dech w piersiach widoki. Można tam upiec chleb w gorących skałach aktywnego wulkanu, wspiąć się na lodowiec, zobaczyć wybuch gejzeru, przepłynąć się amfibią między górami lodowymi (w lagunie Jökulsárlón – tu ciekawostka: w 2001 roku lagunę zamrożono, odcinając dopływ wody oceanicznej, by nakręcić sceny do filmu o Jamesie Bondzie; Islandia w ogóle jest kierunkiem lubianym przez filmowców), doświadczyć trzęsienia ziemi, zobaczyć słońce o północy i zorzę polarną. Największym bogactwem naturalnym Islandii (a zarazem atrakcją turystyczną) są źródła geotermalne. Do tej pory mieliśmy jednego islandzkojęzycznego noblistę w dziedzinie literatury, Halldóra Laxnessa (to jego pseudonim artystyczny – większość ludzi w Islandii nie ma nazwisk rodowych, do imienia dodaje się patronim lub matronim, czyli przydomek utworzony od imienia ojca lub matki poprzez dodanie słowa „syn” lub „córka”, stąd w dokumentach Laxness widniał jako Halldór Guðjónsson, czyli „Halldór, syn Guðjóna”), który w Polsce pozostaje właściwie nieznany – a szkoda, zwłaszcza że dysponujemy świetnymi przekładami jego dzieł dokonanymi z języka angielskiego przez Marię Skibniewską. Warto wspomnieć, że Islandczycy mają osobliwy stosunek do elfów (których nazywają „ukrytymi ludźmi” lub „ukrytym ludem”) – wprawdzie co i rusz zaprzeczają, jakoby naprawdę w nie wierzyli, twierdzą, że to romantyczna wizja przybyszów z zewnątrz, ale jednak tu i ówdzie między domami można spotkać kopczyk kamieni, którego nie wolno ruszyć, bo to siedlisko elfów, krążą też gazetowe plotki, że całkiem niedawno zmieniono planowany przebieg drogi, bo według wróżki na pierwotnie wytyczonej trasie mieszkały elfy (oficjalna decyzja odwołuje się jednak do kwestii związanych z ochroną przyrody i tej wersji Islandczycy są zdecydowani się trzymać).

Skąd to zainteresowanie Islandią?
Islandia fascynowała mnie właściwie od zawsze – jako dziecko widziałam w telewizji program z cyklu „czytała Krystyna Czubówna”, który m.in. dotyczył Islandii, i pamiętam, że zachwyciło mnie wtedy niesamowite islandzkie światło (i nie byłam rozczarowana – ze względu na niemal okołobiegunowe położenie i niezwykłą czystość powietrza, światło słoneczne na Islandii jest naprawdę wyjątkowe). Poza tym, przez wiele lat wyspa była trudno dostępna dla turystów, głównie ze względu na koszty podróży, wydawała się bardzo egzotyczna, a ja mam ogólną słabość do północy, surowych krajobrazów, chłodu. Nie bez znaczenia były też maskonury – uwielbiam te pocieszne ptaszki, będące jednym z symboli Islandii.
MIESZKAJĄC NA ISLANDII

Jak to się stało, że zamieszkałaś na Islandii? Kiedy i jak długo tam byłaś?
Mieszkałam na Islandii trzy lata – od października 2010 do grudnia 2013, a rok wcześniej spędziłam tam trzy tygodnie wakacji. Jak to się stało? Myślę, że było to po prostu przeznaczenie (śmiech). Doprowadził do tego splot wielu okoliczności, które były zupełnie poza moją kontrolą i w zasadzie początkowo nie były nawet ze mną związane. Wszystko zaczęło się bodaj cztery lata wcześniej, gdy ówczesny chłopak mojej przyjaciółki dostał tam pracę (jest inżynierem, zrekrutowano go do konkretnego projektu) – ona zdecydowała się jechać z nim i to zapoczątkowało lawinę wydarzeń, której ostatecznym efektem (z mojej perspektywy) był mój późniejszy wyjazd. Do tej pierwszej dziewczyny wkrótce dołączyła moja najbliższa przyjaciółka (którą odwiedzałam w 2009 roku), która akurat w 2010 r., kiedy ja broniłam pracy magisterskiej, postanowiła przenieść się do Norwegii – i tak od słowa do słowa okazało się, że jeśli tylko powiem „tak”, mogę mieć w Reykjaviku umeblowane mieszkanie i pracę na dzień dobry. Więc powiedziałam TAK! Ja, która nigdy nie chciałam wyjeżdżać z Polski, tydzień przed obroną magisterki kupiłam bilet w jedną stronę. Początkowo zakładałam, że zostanę tam rok, życie postanowiło jednak zweryfikować moje plany i zostałam tam trzy cudowne lata. Pamiętam taką rozmowę ze znajomym, krótko po moim przyjeździe – zapytał, na jak długo przyjechałam, a gdy odpowiedziałam, że na rok, zaśmiał się i stwierdził: „No… ja też przyjechałem na rok. Pięć lat temu”. On nadal tam mieszka.
ISLANDZKA FAUNA I FLORA

Co najbardziej Ci się spodobało o sprawiło, że się zakochałaś w Islandii?
Przyroda! Największym atutem Islandii jest jej zniewalająco piękna przyroda. Góry, płaskowyże, wodospady, lodowce, pola lawy porośnięte tysiącletnim mchem, fiordy, źródła i błota geotermalne (śmierdzą siarką, ale wyglądają imponująco), czarne, wulkaniczne plaże, zwierzęta. Nie znam nikogo, kto po odwiedzeniu Islandii nie byłby zachwycony, nie sposób pozostać obojętnym na takie surowe, majestatyczne piękno! Uroda Islandii to nie jest subtelna, kokieteryjna, pełna uroku uroda południa – to jest przede wszystkim nieokiełznana moc, potęga żywiołu, ogrom przestrzeni. To wzbudza respekt. Nie da się też ukryć, że życie na Islandii jest po prostu łatwiejsze, spokojniejsze, mniej stresujące. Warunki ekonomiczne są dużo bardziej sprzyjające niż w Polsce, pracuje się wolniej, ludzie zdają się mniej krytyczni, mniej skłonni do oceniania.
TRUDNOŚCI ŻYCIA NA WYSPIE
Co sprawiało Ci tam trudność? Mam na myśli pogodę, dzień i noc polarny. Jak sobie z tym radziłaś i ile zajęło Ci przyzwyczajenie się do tych zmian i warunków?
Jedną z największych trudności na Islandii była dla mnie pogoda. Wbrew pozorom nie chodzi mi o zimno – po pierwsze dlatego, że lubię zimno, znoszę je znacznie lepiej niż gorąco, po drugie dlatego, że w chłodnych porach roku nie jest tam wcale tak mroźno, zimy są temperaturowo łagodniejsze niż w Polsce. Głównym problemem był deszcz, i to deszcz poziomy – czyli kombinacja deszczu i silnego wiatru. Parasolki na Islandii naprawdę nie mają sensu, w co przed przeprowadzką nie chciałam uwierzyć. Wiatr potrafi zwalić człowieka z nóg, a parasolkę złamać w kilka minut!
Drugim problemem – co mnie zaskoczyło, bo uważam się za zwierzę nocne – była „noc polarna”. Umieszczam ją w cudzysłowie, bo w okręgu stołecznym, gdzie mieszkałam, słońce wstaje, ale w najciemniejszych miesiącach mamy około trzech-czterech godzin pełnego światła dziennie, plus jakieś trzy godziny półmroku (niebo o 10 rano wygląda tak, jak w Polsce o 7:30). Moją pierwszą pracą była praca w centrum handlowym, gdzie nie było okien – zdarzało się więc, że przez kilka dni w ogóle nie widziałam światła dnia. Trudno to opisać komuś, kto tego nie doświadczył – wpływ na organizm, na poziom energii może być naprawdę przemożny, dla mnie było to niemal psychodeliczne doznanie. Nie wiem, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaiłam, ale z każdym rokiem było mi łatwiej, zwłaszcza że na Islandii zimą wiele się dzieje, a do tego w prezencie dostaje się zorze polarne. Nie do przecenienia jest tu tez suplementacja witaminy D3, przynajmniej dla mnie była to ogromna różnica.
W ISLANDZKIM RAJU

Najpiękniejsze miejsce lub miejsca, które tam widziałaś?
To bardzo trudne pytanie, bo na Islandii właściwie każde miejsce jest piękne. To wyspa wulkaniczna, usiana polami geotermalnymi, lodowcami, górami, wodospadami, prawdziwa ziemia lodu i ognia. Ma niesamowitą linię brzegową, pełną fiordowych zatoczek. Moje absolutne „must see” to na pewno czarna plaża i bazaltowe klify w pobliżu miejscowości Vik, lodowa laguna Jökulsárlón (można tam popływać amfibią między górami lodowymi, utworzonymi przez tysiącletnie bryły lodu oderwane od pobliskiego lodowca), tęczowe góry w Landmannalaugar (z powodu wysokiej zawartości miedzi, siarki i żelaza w skałach naprawdę mienią się różnymi kolorami), wodospady Seljalandsfoss (za którym znajduje się jaskinia czy też wnęka skalna, więc można przejść za ścianę wody, chociaż oznacza to zimny prysznic!) i Gullfoss (jego nazwa oznacza „złoty wodospad”, w słoneczny dzień można nad nim podziwiać spektakularne tęcze), gejzer oraz wysunięte na kres Fiordów Zachodnich klify Látrabjarg, stanowiące teren lęgowy ogromnej kolonii maskonurów.
PLUSY I MINUSY
Co Cię zaskoczyło na Islandii? Pozytywnie i negatywnie.
Najbardziej zaskoczyła mnie potęga islandzkiej przyrody i jej oszałamiające piękno – oczywiście, było to zaskoczenie pozytywne. Zaskoczyli mnie ludzie – ich otwartość, uprzejmość, bezkonfliktowość. Zaskoczyły mnie własne reakcje na niektóre rzeczy, których niby się spodziewałam, ale jednak nie wiedziałam, jak to tak naprawdę będzie, na przykład na słońce o północy czy na konieczność spędzenia świąt z dala od rodziny. Zaskoczyło mnie, jak łatwe i bezstresowe może być życie, także w sensie ekonomicznym. Zaskoczył mnie brak nazwisk i używanie patronimów – nie wiedziałam o tym wcześniej. Negatywnie zaskoczyła mnie chyba tylko pogoda – ale i ona miała swój urok. Po pierwszym roku na Islandii obiecałam, że po powrocie do Polski wszystkie gdańskie wiatry przeproszę po imieniu za to, że kiedykolwiek na nie wyrzekałam.
POROZUMIEWANIE SIĘ
Jak radziłaś sobie z językiem, czy islandzki jest trudny?
Jak mówiłam wcześniej, język islandzki uważam za największą wadę Islandczyków i ich pięknej wyspy. Jest piekielnie trudny, głównie dlatego, że z powodu geograficznej izolacji nie przeszedł wielu procesów modernizacyjnych, jakie dokonały się w innych językach wywodzących się z pnia starogermańskiego (z tego powodu osoby mówiące po islandzku mogą się pokusić o przeczytanie oryginalnej wersji „Beowulfa” i choć raczej nie odniosą pełnego sukcesu, pójdzie im znacznie lepiej niż rodowitym Anglikom). Wszystko się tam odmienia przez wszystko, nawet przysłówki (bo w języku islandzkim nie ma przysłówków jako takich, są przymiotniki w funkcji przysłówka, o ile dobrze pamiętam), słowa nie kojarzą się z niczym, a do tego bywają bardzo długie (po islandzku rzeczowniki złożone tworzy się tak samo, jak po niemiecku, łącząc kilka słów w jedno). Moja znajomość islandzkiego nigdy nie wyszła poza poziom A2, ale muszę przyznać, że nauka tego języka była dla mnie ogromną przyjemnością – lubię się uczyć języków, nie cierpię na zbytni perfekcjonizm, a jako filolożka mam pewne doświadczenie z zawiłościami gramatyki. Poza tym, islandzki jest dla mnie językiem niezwykle egzotycznym i cennym, choćby dlatego, że nie mówi nim nawet milion ludzi na Ziemi. Miałam też ogromne szczęście trafić do wspaniałej szkoły językowej The Tin Can Factory/skoli.eu, która była nie tylko placówką edukacyjną, ale i swoistym klubem towarzyskim, a moja ukochana nauczycielka Gigja Svavarsdottir nauczyła mnie wiele nie tylko o islandzkim, ale i o metodologii uczenia języków obcych, z której to wiedzy do dziś korzystam tak we własnej edukacji, jak i w pracy zawodowej.
ISLANDZKA SPOŁECZNOŚĆ
Jacy są ludzie na Islandii?
Tak jak wszędzie – różni. Żadna narodowość nie ma immunitetu na rozmaite negatywne cechy, w tym ksenofobię i skłonność do dyskryminacji. W ogólnym odbiorze, dla mnie ludzie byli niezwykle uprzejmi, otwarci (choć niekoniecznie skłonni do zawierania głębszych przyjaźni z nowopoznanymi osobami), pogodni, korzystający z życia i pozwalający na to samo innym. Tolerancyjni i bardzo kreatywni. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu niech będzie to, że w porównaniu z Polakami Islandczycy są dość mało zaradni i raczej… leniwi. Wszelkie zbiorowe portrety są jednak z definicji obarczone dużym błędem – istnieją oczywiście ogólne różnice w sposobie bycia czy stylu życia wynikające z danej kultury, ale w czasach globalnej wioski różnice znacznie wyraźniej zaznaczają się między pokoleniami czy między mieszkańcami dużych i małych miejscowości, niż między narodowościami. Islandzka specyfika na pewno w dużej mierze wynika z tego, że jest to naprawdę mała społeczność. Moje doświadczenia z Islandczykami były właściwie wyłącznie pozytywne, ale wiem, że nie jest to doświadczenie uniwersalne, znam osoby, które doznały dyskryminacji lub innych przykrości. Koniec końców, ludzie wszędzie są ludźmi, z pełnym bagażem i dobrodziejstwem inwentarza.
PRZYGODA ŻYCIA

Jak się tam czułaś? Jak wspominasz, odbierasz pobyt tam?
W zasadzie od początku czułam się świetnie, a pobyt wspominam jako podróż życia, bo nigdy nie planowałam tam zostać na stałe. Miałam też dość cieplarniane warunki: od początku miałam gdzie mieszkać, miałam pracę, miałam znajomych i znajomych znajomych, mogłam się bez problemu dogadać po angielsku, ominęły mnie więc typowe problemy, z którymi boryka się większość migrantów. To były dla mnie trzy lata życia w nieustannym zachwycie i na lekkim rauszu, bo Islandia to bardzo imprezowe miejsce, a wówczas jeszcze ani ja, ani większość moich znajomych nie mieliśmy dzieci czy zobowiązań rodzinnych. Bardzo miło wspominam ten okres!
Co Ci to dało? Jak Cię to zmieniło? Co Ci dała Islandia?
Islandia dała mi niezwykłe widoki i doświadczenie wielu przepięknych miejsc, podstawy egzotycznego języka i kilka nowych przyjaźni, które trwają do dziś. Zyskałam nowe spojrzenie na wiele spraw. Pozwoliła mi się też skonfrontować z wieloma moimi lękami, głównie lękami społecznymi – na pewno wyszłam z tego doświadczenia silniejsza i bardziej pewna siebie, nie wiem jednak, czy to zasługa Islandii, czy po prostu mieszkania w obcym kraju. Nauczyła mnie też kwestionowania wszelkich pewników, bo wiele rzeczy, które dla mnie jako Polki były oczywiste, dla Islandczyków (czy imigrantów z innych krajów) bynajmniej takie nie były.
ZACHWYT I GROZA NA ISLANDII

Zorza polarna. Wrażenia, widok, zjawisko. opowiedz Ty ją widziałaś i zawsze chciałaś ją zobaczyć.
Zorza polarna wygląda tak, jakby ktoś pomalował nocne niebo opalizującą akwarelą i wprawił je w ruch. Niebo tańczy i mieni się kolorami, głównie zielenią, czasem różem i fioletem. To jest niezwykle piękne zjawisko, nie da się go opisać, trzeba je samemu zobaczyć. Widziałam ją wiele razy, ale nigdy nie przestała mnie zachwycać.

Jakie są niebezpieczeństwa na Islandii?
Główne niebezpieczeństwa związane są z pogodą, która bywa naprawdę nieprzewidywalna. Zdarzają się bardzo silne wiatry, zamiecie śnieżne, zacinające deszcze, nagłe wahania temperatury. Od jesieni do wiosny wiele dróg jest nieprzejezdnych, nawierzchnia może być bardzo śliska, gdzieniegdzie mogą się pojawić epizodyczne strumienie. Także na pieszych wędrówkach czyhają zagrożenia ze strony natury. Na Islandii nie ma wprawdzie zwierząt realnie groźnych dla człowieka (poza rybitwami i mewami – kto w okresie lęgowym tych skrzydlatych diabląt podróżował po terenach ich gniazdowania, ten wie, skąd Alfred Hitchcock czerpał inspirację do „Ptaków”) , ale są gorące źródła (naprawdę gorące, temperatura wody może sięgać 100 stopni Celsjusza), w górach zdarzają się luźne skały czy wręcz kamienie, które często są mokre i śliskie, w lodzie są rozpadliny, zwarta ścieżka potrafi zamienić się w błotną, nagły podmuch wiatru może strącić z urwiska, silne fale przyboju w czasie przypływu i przybrzeżne wiry mogą utopić nawet niezłego pływaka. Przy porywistym wietrze podziwianie wybuchu gejzeru może niestety skończyć się poparzeniem. Nie ma co jednak panikować, bo choć wypadki z udziałem turystów zdarzają się coraz częściej, zwykle wynikają po prostu z bezmyślności mieszczuchów, którzy sądzą, że dzika przyroda jest jak zwierzę w zoo, oglądane bezpiecznie zza szybki. Islandia naprawdę jest dzika i tę dzikość trzeba traktować z szacunkiem i rozwagą. Zawsze też warto sprawdzać pogodę i słuchać miejscowych, i po prostu myśleć, realnie oceniać możliwości swoje i swojego sprzętu, w tym samochodu. Warto też mieć świadomość, że w niektórych miejscach i sytuacjach możemy w razie wypadku dość długo czekać na pomoc.
Dlaczego warto wybrać się na Islandię?
Bo to jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi!
I to jest najważniejszy argument! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę Dorota. Życzę Ci wielu sukcesów i żebyś jeszcze kiedyś wróciła na Islandię. Miło było posłuchać o tym niezwykłym miejscu, które ostatnio zyskało na popularności wśród turystów. Może i ja kiedyś się tam wybiorę, albo w inne miejsce, żeby zobaczyć na własne oczy zorzę.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Doroty. Niestety zdjęcia zorzy brak 🙁