
Kaja Rehmus, pasjonatka Chin oraz dalekich podróży. Studiowała Sinologię w Gdańsku, a potem przeniosła się do Chin i tam kontynuowała swoje studenckie życie. Jest osobą bardzo otwartą i sympatyczną. Prowadzi kanał na Youtube, gdzie opowiada o swoim życiu i studiach w Chinach oraz języku chińskim. Na swoim profilu na Instagramie natomiast pokazuje zapierające dech w piersiach zdjęcia z podróży, mówi o ciekawostkach związanych z Chinami a także prezentuje kuchnię chińską.
FASCYNACJA CHINAMI
Katarzyna: Na początek bardzo Ci dziękuję, że się zgodziłaś się na wywiad i znalazłaś czas dla początkującej blogerki. Zaczniemy od łatwych pytań, chociaż dla wielu jest to pytanie trudne i nie lubią go ale opowiedz mi o sobie, tak w skrócie i najważniejsze rzeczy.
Kaja: Nazywam się Kaja Rehmus, mam 25 lat ale już niedługo, bo w marcu, skończę 26. Jestem absolwentką sinologii na Uniwersytecie Gdańskim a aktualnie studentką na Sichuan University w chińskim mieście Chengdu, gdzie studiuję media i komunikację na studiach II stopnia. Interesuję się kulturą chińską, a zwłaszcza takimi jej aspektami jak kuchnia, mniejszości etniczne i zwyczaje. W wolnych chwilach lubię podróżować, nie tylko po krajach azjatyckich, chociaż przyznaję, że to moje ulubione tereny do odwiedzania. Dużo radości sprawia mi odtwarzanie azjatyckich przepisów w polskiej rzeczywistości.
Kiedy zainteresowałaś się Chinami?
Chiny zawsze były w mojej głowie miejscem bardzo odległym, takim, które można oglądać tylko na ekranie telewizora. Pamiętam jak miałam około 13 lat i oglądałam w telewizji National Geographic. Leciał tam wtedy program o polach ryżowych w Chinach. Pamiętam, że byłam zachwycona widokami i od wtedy marzyłam, żeby wybrać się kiedyś do Chin. Natomiast zainteresowanie kulturą pojawiło się u mnie dopiero w momencie zaczęcia studiów sinologicznych. To one rozpaliły we mnie tę pasję, a wyjazd już na drugim semestrze studiów na kurs językowy do Pekinu tylko to potwierdził. Z wyjazdem do Pekinu pojawiła się we mnie wielka ciekawość, chęć poznania tego dziwnego, tajemniczego kraju z bardzo rozległą kulturą i tradycjami.
SINOLOGIA I PRZYPADEK
Studiowałaś na UG, jak to wyglądało, sinologia powstała chyba po tym jak skończyłam studia. Wiedziałaś, że to jest to TEN kierunek, który chcesz studiować? I dlaczego sinologia? Bo wcześniej fascynowały Cię Chiny?
W 2014 roku byłam drugim rocznikiem, który studiował sinologię na UG. Można powiedzieć, że przecieraliśmy z moim rocznikiem szlaki. Wiele osób pytając mnie o wybór kierunku bardzo się dziwi po usłyszeniu, że był to wybór bardzo przypadkowy! Po maturze głowiłam się długo na jakie studia chciałabym pójść. Będąc osobą lubiącą i potrafiącą uczyć się języków, uważałam, że filologia będzie najlepszym rozwiązaniem. Mój wybór padł na skandynawistykę, amerykanistykę i sinologię właśnie. Niestety, moje punkty pozwoliły mi dostać się tylko na amerykanistykę.
We wrześniu dostałam maila z informacją o drugim naborze na sinologię i z informacją, że jeśli doniosę dokumenty do piątku, mogę w październiku rozpocząć studia sinologiczne. Odczytałam tego maila w czwartek. Jechałam wtedy na łeb na szyję z mojej rodzinnej miejscowości (około 130 km od Gdańska) żeby zdążyć donieść dokumenty. Udało się. Jak wspomniałam, Chiny zaczęły fascynować mnie na studiach i wybór na sinologię padł raczej ze względów praktycznych- uznałam, że chiński to język coraz bardziej potrzebny na rynku pracy.
To mnie zaskoczyłaś tym przypadkowym wyborem. Okazał się jednak bardzo trafiony.
Zdecydowanie! Śmieję się czasem, że przysłowiowy „rzut monetą” zdefiniował dużą część mojego dalszego życia. Nawet w pewnym momencie rzeczywiście rzuciłam monetą, żeby wybrać pomiędzy amerykanistyką a sinologią, wybór padł na to drugie.
JĘZYK CHIŃSKI
Od kiedy uczysz się chińskiego tzn. czy miałaś z nim styczność przed studiami, jak się zaczęło i jak to wyglądało w Twoim przypadku? Łatwo, trudno? I czy jest chiński jest trudny? Przyznam, że zainspirowana Tobą, zaczęłam się nim interesować i próbować coś tam przyswoić ale to było ponad moje zdolności językowe.
Chińskiego zaczęłam uczyć się dopiero na studiach. Przyznaję, że próbowałam zdobyć jakąś wiedzę tuż przed zajęciami ale był to zły pomysł bo tylko się wystraszyłam. Zaczęłam się uczyć od zera na studiach. Zasady były takie – do końca grudnia możemy zadawać pytania po angielsku a potem tylko po mandaryńsku. Można było dukać, mówić niepoprawnie ale trzeba było korzystać z chińskiego w komunikacji z nauczycielami. Początki były trudne. Chiński to całkowicie inny język, z innym systemem piśmiennym, dochodzą do tego jeszcze tony, kontekst kulturowy – nie jest łatwo.
Nauka chińskiego jest taką trochę sinusoidą. Na początku jest źle i wiele osób odpada bo się podda. Jeśli wytrzyma się ten nawał dziwnych nowych reguł i się do nich przystosuje, jest już coraz lepiej. Nagle czuje się, że jest się mistrzem chińskiego! To jest szczyt sinusoidy. Natomiast potem dochodzą skomplikowane formy gramatyczne, frazeologia czy przysłowia, których Chińczycy uwielbiają używać na co dzień. I znowu spadamy na sam dół sinusoidy i tak to właśnie jest z językiem chińskim, nieustanna sinusoida. Czy chiński jest trudny? Trudno się do niego przyzwyczaić ale gdy już się „przerzucimy” na ten tryb to okazuje się, że wcale nie jest tak trudno opanować go w sposób komunikatywny. Gorzej, jeśli komuś zależy na na prawdę dobrym, profesjonalnym języku. Wtedy staje się trudniejszy.
Podziwiam! Jak oceniasz swoją biegłość w chińskim?
Myślę, że spokojnie mogę ocenić swój chiński na poziom C1 wahający się w zależności od tego czy przebywam w Chinach czy w Polsce. Dużo zależy od miejsca w którym przebywam i czy mam kontakt z językiem na co dzień.
STUDIA I ŻYCIE W CHINACH

To i tak bardzo dobry poziom, gratuluję Kaju. Studiowałaś i mieszkałaś w Chinach – opowiedz jak się tam znalazłaś, jak wyglądały studia i ogólnie życie tam. Jak Ci się tam żyło? Byłaś zadowolona?
Czas spędzony w Chinach wspominam najlepiej w ciągu całego życia. Pierwszy raz udało mi się wylecieć do Chin w marcu 2015 roku. Leciałam wtedy na pierwszy kurs językowy. Wtedy to szok kulturowy był największy, zadziwiało mnie absolutnie wszystko! Od jedzenia, poprzez różnice w mentalności aż po podejście Chińczyków do niektórych spraw, takich jak starość, wychowanie dzieci itd. Pół roku minęło mi bardzo szybko a to wszystko dlatego, że nie odczułam ani trochę rutyny. Codziennie chodziłam na zajęcia językowe (bardzo wymagające), po zajęciach odkrywałam tajniki kuchni chińskiej w pobliskich knajpach i spędzałam czas z Chińczykami i Chinkami. W weekendy bardzo dużo zwiedzałam i co ciekawe, przez te 6 miesięcy wyjechałam na wycieczkę poza Pekin zaledwie 3 razy. Pozostałe weekendy zabrało mi odkrywanie Pekinu, który kryje dużo tajemnic, ukrytych miejscówek i zabytków.
Kursy językowe były podzielone na kilka grup w zależności od stopnia znajomości języka. Od A1 do C2. Wtedy trafiłam do grupy B1 i trafiłam tam tylko z trzema koleżankami Polkami, reszta uczniów była z innych krajów. Mieliśmy kilku Koreańczyków, Indonezyjczyków, Japończyków, kilka Rosjan i Wenezuelkę. Świetnie mi się funkcjonowało w tym tyglu kulturowym, zmuszał nas on do korzystania z mandaryńskiego i ograniczenia angielskiego i polskiego. Zajęcia dzieliły się na słuchanie, kurs podstawowy, pisanie i mówienie. Są to podstawowe umiejętności językowe, które trzeba opanować. Zajęcia z reguły trwały po 4-5 godzin dziennie z przerwą na lunch pomiędzy. Ze względu na to, że byliśmy na kursie w ramach studiów na polskim uniwersytecie, my, uczniowie z UG, mieliśmy jeszcze dodatkowe zajęcia z literatury chińskiej i kultury chińskiej, które przed powrotem do Polski były egzaminowane przez chińskich nauczycieli. Na taki sam kurs wyleciałam potem na czwartym semestrze, wtedy wylądowałam już w grupie językowej C1 i widziałam dużą różnicę w swoim poziomie. Ogólnie mam świetne doświadczenia po kursach. Szkoła organizowała nam też spotkania kulturowe, gdzie mogliśmy się nauczyć na przykład jak się lepi tradycyjne chińskie pierogi czy jak się odprawia rytuał parzenia herbaty. Warunki mieszkalne typowo studenckie ale nikt się raczej nie spodziewał luksusów w akademiku.
Po studiach wróciłam do Pekinu do pracy. Pracowałam przez rok w przedszkolu międzynarodowym jako nauczycielka i potem managerka kadry zagranicznej. Ten rok był zdecydowanie bardziej wymagający – musiałam załatwić sobie wszystko sama. Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu, cieszę się, że się zdecydowałam bo sprawdziłam swoją samodzielność, utrwaliłam chiński i zwiedziłam znowu dużą część Chin. Żyło mi się świetnie, bardzo luźno i praktycznie bez zmartwień codzienności. W 2019 roku wróciłam do Chin, tym razem do innego miasta – Chengdu. W Chengdu rozpoczęłam studia magisterskie. Studia po chińsku okazały się być dla mnie sporym wyzwaniem, język naukowy przychodził mi z dużą trudnością. Na szczęście z każdym kolejnym dniem na studiach jest coraz łatwiej, człowiek jednak się przyzwyczai do wszystkiego. Oprócz problemów z zajęciami, wszystko inne w Chengdu bardzo mi odpowiada. Chengdu jest o wiele bardziej wyluzowanym miastem. Jest tam dużo zieleni, kafejek, małych przydrożnych barów. W okolicy jest też dużo miejsc do zwiedzania! Chengdu jest bowiem otoczone wysokimi górami. Spodobał mi się styl życia ludzi w Chengdu. Mają czas na wszystko, nie panikują, „termin” to dla nich obce pojęcie. Miła odmiana po bardzo zabieganych pekińczykach.
Zazdroszczę tych wrażeń i doświadczeń i jestem znowu pełna podziwu. To musiał być pouczający i ekscytujący okres w Twoim życiu. Chiny, krótki opis z perspektywy osoby która tam mieszkała i studiowała, co byś powiedziała?
Chiny to dla Europejczyków obca planeta. Łatwiej mi znaleźć rzeczy, które różnią nas i Chińczyków niż łączą. Jest to kraj, ktory warto odwiedzić by otworzyć sobie umysł na to, że można też inaczej, a nie tylko tak, jak się utarło w naszych głowach. Chiny to na pewno świetne miejsce dla osób, które są odważne i które potrafią wychodzić poza swoją strefę komfortu. Mieszanka kulturowa z bardzo bogatą i zróżnicowaną kulturą, tradycje sięgające 5000 lat wstecz i wielkie poszanowanie dla historii można zobaczyć na każdym kroku w Chinach. Kontrastuje to bardzo z szybko rozwijającym się, mocnym gospodarczo krajem, gospodarką #1 na świecie. Ten misz-masz sprawia, że każdy ciekawy świata człowiek znajdzie w Chinach coś dla siebie.
ZALETY CHIN I CHIŃCZYKÓW
Masz rację to jak inna planeta. Chyba w ogóle państwa Azji są dla nas bardzo egzotyczne. Co najbardziej Ci się podoba w Chinach a co najmniej? I oczywiście w Chińczykach.
Najbardziej w Chinach podoba mi się właśnie ta różnorodność kulturowa. Różnica między południem a północą Chin jest tak duża jak pomiędzy skandynawią i bałkanami. Ta różnorodność sprawia, że Chiny nigdy nie będą monotonne. Zawsze będzie coś nowego do doświadczenia. Bardzo cenię to sobie w życiu. Najmniej podoba mi się biurokracja, papierologia i załatwianie różnych dokumentów. Jest to w Chinach droga przez mękę. Każde załatwianie wizy, pozwoleń, zameldowania, to przynajmniej 4 dni chodzenia do urzędu i załatwiania papierów. Czasami procedury są wręcz absurdalne ale urzędnicy nie mogą ich obejść. To bardzo męczące.
Wyobrażam sobie a sami Chińczycy? Jacy są?
Chińczycy są bardzo przyjaźni i pomocni. Zawsze ciekawi obcokrajowców. Jednak ciężko przedrzeć się przez fasadę do środka. Trudno zaprzyjaźnić się z Chińczykiem, bo dla nich zawsze będziemy „obcy”. To na dłuższą metę męczy, bo każdy potrzebuje wokół siebie zaufanych ludzi. Chińczycy wolą trzymać się ze sobą a obcokrajowców raczej trzymają na dystans. Oczywiście to duża generalizacja ale ogólnie tak właśnie jest. Niemniej każdy obcokrajowiec w potrzebie na pewno znajdzie pomoc od Chińczyka. Chińczyk nie pozwoli, by w jego kraju stała się jakakolwiek krzywda i zadba o najlepsze doświadczenia.
Czyli mogłaś liczyć na pomoc? A czułaś się kiedyś zagubiona, przytłoczona w Chinach? Żałowałaś pobytu tam? Miałaś kryzys?
Zawsze mogłam liczyć na pomoc w przypadku gdy na przykład zgubiłam się albo szukałam jakiegoś ukrytego adresu. W pracy również Chińczycy są bardzo pomocni. Wielokrotnie kiedy narzekałam w czasie przerwy na lunch, że mam ochotę na herbatę, koleżanka Chinka proponowała, że zamówi nam do biura. Innego razu ćwiczyłam na siłowni i rozmawiałam z kolegą, który był trenerem personalnym. Narzekałam, że trochę mnie drapie w gardle i chyba się rozchoruję. Kolega słysząc to, od razu chwycił za telefon i zamówił mi na dowóz na siłownię lekarstwa. Nawet nie chciał słyszeć, że będę mu oddawać pieniądze, które wydał na paczuszkę z lekami! twierdził, Stwierdził, że jestem gościem w jego kraju i to jego obowiązek.
Jeśli chodzi natomiast o kryzys to miałam taką sytuację, będąc w Chinach w pracy w 2019. Pracowałam wtedy zaledwie 4 miesiące ale wszystkie plany mi się poplątały i koniec końców wylądowałam przez moment bez dachu nad głową, z dwiema walizkami, bez pracy i perspektyw na nią przez najbliższe dni. To było akurat w wakacje majowe, wszystkie hotele w moim budżecie były pełne, zostały tylko takie, na które nie byłoby mnie stać. Dużo rzeczy złożyło się wtedy na moją ciężką sytuację, czułam się przygnębiona i zastanawiałam się nad powrotem do Polski. Na szczęście po uruchomieniu swojej sieci kontaktów w Pekinie i długiej rozmowie z mamą, która zawsze patrzy bardzo trzeźwo na wszystko co się dzieje, postanowiłam zostać i pomału stanąć na nogi. Udało mi się. Po tygodniu miałam już pracę, mieszkanie i spokój ducha. Pomogli mi znajomi z Pekinu, których poznałam rok wcześniej pracując.
Okazali Ci naprawdę duże wsparcie w trudnych chwilach. I są naprawdę uprzejmi, dobrze, że trafiłaś na tak dobrych i uczynnych ludzi.
Miałam dużo szczęścia w tym całym nieszczęściu.
BEZCENNE WSPARCIE RODZINY
Prawdziwa szczęściara z Ciebie Kaju. A rodzina, jaki miała stosunek do Twojego wyboru? sinologia, Chiny itd. Wspierali czy raczej pytali co będziesz potem robić?
Rodzina miała bardzo mieszane uczucia. Ja zawsze miałam świetny kontakt z rodzicami i całą najbliższą rodziną. To dla mnie najbliżsi ludzie na świecie i dla mnie pomysł opuszczenia ich pierwszy raz na tak długo był też ważną decyzją. Rodzina zawsze wspierała moje decyzje, pomagała je podjąć mając wzgląd na moje dobro. Tata zawsze był moim największym fanem, kibicował mi mocno we wszystkich moich odważnych decyzjach, zresztą nadal to robi. Mama natomiast jest baaardzo emocjonalna i ciężko jej przychodzi rozłąka. Zawsze upewniam ją, że będę się z nią często kontaktować i tak też robię, w ten sposób jest spokojna i może cieszyć się moim szczęściem. Moi rodzice wierzą w mój plan na życie, który nadal się kształtuje. Wiem, że chciałabym docelowo pracować z językiem chińskim, najlepiej w obszarze mediów i marketingu. Zdają sobie sprawę, że żeby do tego doszło, mój chiński musi być bardzo dobry i że muszę poznać kontekst kulturowy więc trzymają za mnie kciuki i stoją za mną murem. Jestem im za to bardzo wdzięczna bo na samym początku mojej drogi, bez ich pomocy byłoby to niemożliwe. Po pierwszym semestrze w Chinach przeżywali już znacznie mniej. Wiedzieli co mnie tam czeka i że jadę z radością. Wtedy też przestali się martwić.
Masz wspaniałą i wspierającą rodzinne a to jest bardzo ważne. Wiesz, że możesz na nich liczyć i że akceptują Twój pomysł na życie. To z kolei jest bezcenne.
Zgadzam się, takie wsparcie dodaje skrzydeł.
CHIŃSKIE KRAJOBRAZY
Ulubione miejsce w Chinach? I takie najciekawsze, które widziałaś w Chinach. Najmilsze i najważniejsze wspomnienie z Chin? Mam na myśli podróże oraz cenne i bliskie sercu wspomnienia.

Moje ulubione miejsce w Chinach to pekińskie hutongi. Hutong to tradycyjna pekińska zabudowa „starego miasta”. Są to niskie budynki, często z ogrodem wewnątrz, pokryte chińskim dachem. W Pekinie jest dużo dzielnic, gdzie można zgubić się w labiryncie hutongów. Są takie bardziej pod turystów, trochę sztucznie upiększone, odmalowane i „wychuchane”. Te lubię najmniej. Jest tam tłoczno i ta sztuczność po prostu rzuca się w oczy. Są natomiast też hutongi, które nadal są zamieszkane przez pekińczyków z dziada pradziada. Te domostwa nie są sztucznie odnawiane, najczęściej otaczają je narzędzia do prac domowych, ściany wymagają remontu a w okolicy brak Instagramowych knajpek. Zgubienie się w takim miejscu to zawsze magiczne przeżycie. Mieszkańcy nie spodziewają się, że porozmawiają z jakimkolwiek obcokrajowcem po chińsku, więc chętnie dzielą się historiami związanymi z hutongami, legendami i porzekadłami kiedy już znajdą obcokrajowca, z którym mogą się porozumieć. Nierzadko zapraszają do siebie na herbatę w domach typu 四合院 (Si He Yuan). W takich miejscach najczęściej są też poukrywane małe, rodzinne biznesy, knajpki z pekińskimi specjałami, na przykład 面茶 (miancha), śniadaniowa owsianka, często też kasza manna z pastą sezamową na gorąco albo 炸酱面 (zhajiangmian), czyli popularne w Pekinie kluski z sosem z fermentowanej czarnej fasoli. Wszystko to przygotowywane przez ludzi gotujących to od wielu, wielu lat! Pycha! W okolicy hutongów spędziłam wiele dni. Miałam nawet znajomego, który mieszkał w jednym z takich tradycyjnych domków. Atmosfera towarzysząca imprezom tam była nie do podrobienia!


Hutongi w Pekinie i Podróż po Yunnanie – Lijiang
Najciekawsze miejsce w jakim byłam to zdecydowanie będzie musiał być Guilin, a właściwie jego okolice. Miasto Guilin w prowincji Guangxi słynie z niesamowitych widoków i rzeczywiście takie właśnie są. Formacje skalne rosnące w samym środku miasta, piękne tarasy ryżowe i jaskinie to tylko ułamek miejsc, jakie warto tam odwiedzić. Guangxi jest też miejscem o bardzo zróżnicowanej kulturze. Tę prowincję zamieszkuje na przykład mniejszość etniczna Yao, słynąca z tego , że kobiety z tej grupy etnicznej przez całe życie nie obcinają włosów. Gdy są dorosłe, owijają włosy naokoło głowy a te wyglądają trochę jak turban. Bardzo ciekawa tradycja! Żyje tam też bardzo kontrowersyjna mniejszość etniczna – zhuang. Dla tej grupy etnicznej, jedzenie psiny nie jest tematem tabu i wiele knajpek z ich jedzeniem serwuje psy. Ta mnogość pięknych widoków i wyjątkowych tradycji sprawia, że okolice miasta Guilin są dla mnie najciekawsze. Ale mam jeszcze dużo Chin do zwiedzenia i do porównania
Jestem pod wrażeniem. Nie wiem który już raz dzisiaj. Mów dalej proszę.
Moje najmilsze wspomnienie… ciężko mi wybrać jedno! Mam ich bardzo dużo ale chyba takie najbardziej wyraźne w mojej głowie jest wspomnienie pierwszego dnia w Chinach. Mój umysł bardzo dokładnie zarejestrował wszystkie małe szczegóły z tego dnia. Byłam wyczerpana po długim locie i zmianie strefy czasowej. Pierwsze co zarejestrowałam to smog unoszący się nad miastem, nie wiem czemu wspominam smog z uśmiechem na ustach ale na pewno nie zdołał dać mi złego wrażenia o Chinach. Dobrze pamiętam, że po wyjściu z autobusu pod akademikiem poczułam charakterystyczny zapach chińskiej ulicy- zapach smażonego oleju, przyprawy pięć smaków i kminu rzymskiego. Do dziś to właśnie ten zapach mi się kojarzy z Chinami! Tamtego dnia wyszłam z koleżankami zwiedzić naszą okolicę. Poszłyśmy do pierwszej lepszej knajpy gdzie nie wiedziałyśmy jak zamówić cokolwiek (w końcu uczyłyśmy się chińskiego dopiero pół roku) i okropnie wstydziłyśmy się wzroku ludzi. Trafiłyśmy wtedy też na targ z jedzeniem ulicznym, gdzie zapachy i smaki mieszały się w naszych nozdrzach trochę nas dezorientując. Myślę, że szok kulturowy, który przeżyłam tego dnia, sprawił, że zapamiętałam ten dzień tak barwnie, mimo że był to bardzo zwykły dzień.
EUROPEJKA ZNAJĄCA CHIŃSKI
A jak Chińczycy reagowali na Ciebie, Europejkę, która zna chiński? Mam na myśli jak go już w miarę opanowałaś i mogłaś swobodnie rozmawiać. Byli zaskoczeni?
Reakcje czasami były śmieszne. Najczęściej słyszałam wtedy, że mój chiński jest świetny (mimo że powiedziałam na przykład „cześć”), czasami ludzie robili wielkie oczy i nie dowierzali, że obcokrajowiec potrafi mówić po chińsku. Dla Chińczyków chiński jest niemożliwy do nauczenia się przez obcokrajowców, a w każdym razie taki jest stereotyp. Najlepsze reakcje są wtedy, kiedy grupa Chińczyków głośno zastanawia się nad moim pochodzeniem a wtedy ja podchodzę i mówię im, że jestem Polką. Często dywagacje na temat mojego pochodzenia idą w parze z niewybrednymi komentarzami, więc mina Chińczyków, którzy orientują się, że wszystko rozumiałam jest bezcenna.
CHIŃSKIE IMIĘ I SYMBOLIKA
Musiało to ciekawie i zabawnie wyglądać. Na Instagramie imię masz zapisane po chińsku, wytłumaczysz?
Jest to moje chińskie imię (już drugie), które nadałam sobie sama w 2017 roku. 孙雨馨 (Sun Yu Xin) można przetłumaczyć jako „zapach unoszący się po deszczu”. Dość poetyckie ale wszystkie imiona chińskie mają tendencję do bycia nadmiernie poetyckimi. Chińskie imię jest ważną częścią mnie, posługuję się nim na studiach, posługiwałam się nim w pracy i przedstawiam się nim wszystkim nowo poznanym Chińczykom. Jako ważna część mojej chińskiej tożsamości, uznałam, że na Instagramie również warto, żebym się nią podzieliła. Sun Yu Xin to moje drugie imię chińskie, ale pierwsze, które wybrałam sobie sama. Początkowo moje imię chińskie brzmiało 雷雅琴 (Lei Ya Qin) i otrzymałam je na początku studiów na UG. Od samego początku mi się nie podobało ani brzmienie, ani znaki ani tłumaczenie. Lei Ya Qin oznacza bowiem „elegancką artystkę” z czym w ogóle się nie utożsamiam. „Zapach unoszący się po deszczu” to jedna z moich ulubionych rzeczy i wiążę się z nim wiele moich miłych wspomnień, poza tym imię brzmi delikatnie i dziewczęco. Chińczycy, tak samo jak my, mają mniej i bardziej modne imiona. Ya Qin to bardzo staromodne imię, wiele kobiet w wieku 60+ w Chinach nosi właśnie takie imię. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinnam zmienić imię na takie, z którym się utożsamiam. Tak oto powstała Sun Yu Xin. Sun to nazwisko. Wybrałam sobie takie, ponieważ ma przyjemne brzmienie i nie jest bardzo popularnym znakiem na nazwisko. YuXin, „zapach unoszący się po deszczu” bardzo ładnie komplementuje brzmienie nazwiska. Całość brzmi kobieco, delikatnie ale z charakterem. Wielu Chińczyków komplementuje mój wybór imienia, podobno bardzo do mnie pasuje! W Chinach ważne jest to, żeby imię korespondowało z cechami osoby noszącej je.
Piękne imię i symbolika. Również uważam, że do Ciebie pasuje. Teraz mi się przypomniało jak o nim mówiłaś przy okazji vloga z Chcieć to móc. To wtedy Cię „poznałam”.
Dziękuję! Tak, rzeczywiście mówiłam o tym.
WPŁYW CHIN NA ŻYCIE
Jak pobyt w Chinach Cię zmienił? Jak na Ciebie wpłynął, czy coś zmienił? I przy okazji jak Twoja pasja i zainteresowania – Chiny, podróże, języki obce na Ciebie działają? Czujesz się bogatsza, pełniejsza? Hmm nie wiem jak to ująć w słowa.
Pobyt w Chinach na pewno otworzył mi głowę na wiele spraw, z których nie zdawałam sobie nigdy sprawy. Jestem zdania, że podróże kształcą ale największy profit z podróżowania będą miały osoby z otwartymi umysłami. U mnie tak właśnie się stało. Bardzo wiele nauczyłam się o Chinach, o sobie i o ludziach. Nauka o świecie poprzez podróże, poznawanie kultury i języków jest świetnym sposobem na poszerzenie swoich horyzontów. Każda kolejna podróż, którą odbywam, ubogaca mnie coraz bardziej.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Dzięki temu jesteśmy naprawdę bogatymi ludźmi. Teraz jesteś w Polsce. Za czym najbardziej tęsknisz? Czego Ci brakuje i jak sobie radzisz?
Bardzo brakuje mi tego uczucia, że każdy dzień przynosi mi coś nowego. W Chinach nigdy nie odczuwam nudy. Jeśli się ona pojawia, wychodzę do sklepu i kupuję coś, czego nigdy nie próbowałam albo idę na spacer w tam, gdzie jeszcze mnie nie było. W Polsce mieszkam w mojej rodzinnej miejscowości gdzie mieszka 2000 mieszkańców. Znam to miejsce od podszewki a podróżowanie jest teraz bardzo utrudnione, zresztą studiuję w trybie zdalnym więc muszę być pod komputerem. Ciężko mi się żyje z codzienną rutyną i przyznam, że ciężko sobie z nią radzę. Przeszłam już cały pobliski las wzdłuż i wszerz. Tęsknię oczywiście też za chińskim jedzeniem. Staram się odtwarzać niektóre przepisy w domu, w ten sposób radzę sobie z tą tęsknotą. Niektóre rzeczy są jednak nie do przeskoczenia i tęsknota nadal zostaje. Te doświadczenia są nie do podrobienia.
Jak myślisz, kiedy będziesz mogła tam wrócić i czy będzie to możliwe? Pandemia mocno namieszała…
Myślę, że na pewno będzie to możliwe ale niestety, nie mam pojęcia kiedy. Nadal zostały mi dwa lata studiów i mam mocno nadzieję, że dam radę w ich czasie wrócić. Niestety sytuacja na świecie związana z wirusem sugeruje, że póki co nie będzie to możliwe. Być może szczepionka przyspieszy ten proces
TĘSKNOTA ZA CHINAMI I PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ
Bardzo Ci brakuje Chin i dawnego życia prawda? Już się przyzwyczaiłaś i swoją przyszłość wiążesz z chińskim i chinami. Jakie masz plany na przyszłość? Co chcesz robić po studiach?
Bardzo. Wybrałam studia w Chinach po to, aby być w Chinach i korzystać z wszystkich profitów z tego płynących. A tu taka niemiła niespodzianka jak covid. Moje plany jeszcze nie są do końca sprecyzowane. Na ten moment szukam w Polsce pracy z językiem chińskim, chciałabym złapać trochę doświadczenia. Moja wymarzona praca to praca w obszarze marketingu/mediów z językiem chińskim. Najchętniej w jakimś niewielkim start – upie. Ale te plany nadal się kształtują i nie wiem czy to docelowo to, co chciałabym robić. Myślę, że czas pokaże.
KAJA REHMUS VLOG
Trzymam kciuki za Ciebie Kaju. Twój kanał na Youtube Kaja Rehmus Vlog jest głównie o Chinach. Jak się zaczęła Twoja przygoda z Youtube? Od kiedy go prowadzisz, jaka jest tematyka filmów. Na czym się skupiasz najbardziej?
To prawda, kanał jest głównie o Chinach. Prowadzę go od września 2017 roku, założyłam go kiedy poleciałam do Pekinu do pracy, początkowo jako osobisty pamiętnik. Największą satysfakcję dają mi filmy realizowane z Chińczykami, gdzie przeprowadzam z nimi wywiady albo daję do spróbowania Polskich specjałów. Uwielbiam też nagrywać travel vlogi z miejsc, które odwiedzam, chociaż nad nimi ciągle pracuję by wyglądały coraz lepiej, niestety to nie takie proste jak się wydaje. Moim celem jest rozwiewanie wątpliwości i dementowanie stereotypów o Chinach i Chińczykach, jeśli chociażby jedna osoba dowie się, że wiele stereotypów to kompletne kłamstwo, to będę czuła się spełniona.
PODRÓŻE


Podróż po Wietnamie
Bardzo lubię Twój kanał, ciekawie opowiadasz i świetnie montujesz filmy dla mnie to wciąż jest do nieogarnięcia. Wróćmy na chwilę do podróżowania. Poza Chinami, gdzie byłaś? Twoja najlepsza podróż i gdzie jeszcze chciałabyś się wybrać? Podróż marzeń, jaka to ?
Bardzo Ci dziękuję ❤ Zwiedziłam wiele krajów Europy już jako dziecko i nastolatka. Jako osoba dorosła, sama organizująca sobie podróże miałam okazję odwiedzić Francję, Szwecję, Danię, Chorwację, Koreę Południową i Wietnam. Ten ostatni wspominam najlepiej. Wierzę, że to dlatego, że był to dość długi wypad (2 tygodnie), który udało mi się fajnie zaplanować i spożytkować. Ale spodziewam się, że każdy kolejny będzie tylko coraz lepszy! Cały czas uczę się planowania podróży i robienia researchu przed wyjazdem, żeby jak najpełniej wykorzystać podróż. W najbliższych latach moje największe marzenia podróżnicze to Indie, Nowa Zelandia i Japonia. Te kraje niesamowicie mnie inspirują i chciałabym mieć okazję pobyć w każdym z nich przynajmniej miesiąc. Mam nadzieję, że mi się to uda!
Wspaniale! Byłam w Japonii i naprawdę polecam. Na mojej liście jest wiele państwa, w kwietniu miały być Włochy ale… wiadomo. Myślę, że teraz ludzie trochę zmienią podejście do podróżowania i zaczną bardziej je doceniać, mam taką nadzieję przynajmniej. W Wietnamie byłaś tuż przed Pandemią. Pamiętam jak się zastanawiałaś na IG czy nie utkniesz tam.
Mam nadzieję, że podróżowanie szybko wróci do normy bo w dzisiejszych czasach planowanie czegokolwiek to wielki stres.
Też mam taką nadzieję bo wiele osób tęskni za podróżowaniem, za obcymi krajami, które trzeba odkryć i doświadczyć. Powoli kończymy. Bardzo miło mi się z Tobą rozmawia ale chyba już starczy bo trochę Cię wymęczyłam. Bardzo dużo czasu mi poświęcałaś i dziękuję Ci serdecznie. Przepraszam za ilość pytań, lista była krótsza ale… nie mogłam się powstrzymać bo tak miło się z Tobą rozmawiało.
Dziękuję za zaproszenie ❤ Pytania były bardzo dobrze przemyślane także żaden problem. Mi też bardzo miło się rozmawiało.
Zapraszam serdecznie na kanał Kaja Rehmus Vlog oraz Instagram. Jest tam wiele ciekawych materiałów. Mój ulubiony odcinek to TEN.
Wszystkie zdjęcia umieszczone w artykule pochodzą z prywatnego archiwum Kai.
Kolejny inspirujący wpis:-) Aż mi się przykro zrobiło, że główna bohaterka wywiadu nie może przez pandemię realizować swoich celów. Trzymam kciuki, żeby sytuacja jak najszybciej wróciła do normy i żebyście obie mogły spełniać swoje podróżnicze marzenia:-)
Miło, że Ci się podoba:) też mi przykro, że nie może na razie wrócić do Chin, ale miejmy nadzieję, że w nowym roku wszystko wróci do normalności…