
Kasia Jasińska, ma 19 lat i mieszkam w Gdańsku. Oprócz książek całym sercem kocha fotografię. Ogląda masę seriali, bawi się kaligrafią i różnymi plastycznymi rzeczami. Wiernie kibicuje Treflowi Gdańsk, pisze listy, podróżuje i układa puzzle. Ma w głowie masę pomysłów i często buja w obłokach. Choruje na depresję, lęk uogólniony i borderline. Mówi o tym otwarcie i dzieli się swoimi doświadczeniami z innymi. Jest młodą oraz inspirującą osobą, która ma artystyczną duszę. Wyróżnia ją odwaga i determinacja w dążeniu do celu.
ŚWIAT SŁÓW I OBRAZÓW
Katarzyna: Co jest Twoją największą pasją?
Kasia: Fotografia! Zdecydowanie. Mam sporo zainteresowań, jednak myślę, że to właśnie ona wybija się najmocniej.
Od kiedy czytasz książki?
Zanim nauczyłam się czytać, czytali mi rodzice, więc książki są w moim życiu od zawsze.
Dlaczego akurat książki a nie coś innego?
Tak jak pisałam wcześniej, książki są ze mną od zawsze. To ogromna część mojego życia. Tak po prostu jest, to jest coś naturalnego. Nie wyobrażam sobie bez nich życia.
Co Ci dają książki?
Dzięki nim mogę poznać wiele różnych historii, oderwać się od swojego życia i zatopić w życiu innych. Zapewniają mi rozrywkę, zapełniają czas. Gdyby nie one, nie założyłabym bookstagrama, który ogromnie zmienił moje życie. Mogę łączyć je również z fotografią.
Książki są formą ucieczki?
Czasem tak. Tak samo jak seriale. Uciekam w fikcję, żeby nie myśleć aż tak o rzeczywistości. W gorszych, trudniejszych chwilach czytam lub oglądam na potęgę. Czasem kończy się to kilkunastoma przeczytanymi książkami w miesiącu, a innym razem kilkunastoma odcinkami serialu dziennie.
Ile książek przeczytałaś? Ile masz w swojej imponującej biblioteczce?
Nie wiem i nie wiem. Na pewno dużo! W mojej biblioteczce jest dobrych kilkaset książek. Wybacz, ale nie czuję się gotowa, żeby je liczyć. Ale mam za to zapisane przeczytane książki od 2016r. – 2016 (73), 2017 (63), 2018 (57) 2019 (43), 2020 (póki co 84).
FIKCJA JAKO AZYL
Książki pomagają Ci zachować równowagę psychiczną? Są formą terapii?
Hmm…chyba nie. To znaczy na pewno czasem pozwalają mi się na chwilę oderwać od tego wszystkiego (pod warunkiem, że nie czytam akurat czegoś dobijającego – a często lubię się w ten sposób dobić), ale na dłuższą metę nie sądzę, żeby miało to jakieś odzwierciedlenie w moim zdrowiu psychicznym.
Książki: ulubiona, życiowa, taka która wywarła na Tobie wrażenie i coś w Tobie zmieniła
Pytanie o ulubione książki to jedno z najtrudniejszych pytań. Pierwsze co mi przychodzi do głowy, gdy widzę taki zestaw określeń to “Szklany klosz”, “Wszystkie jasne miejsca”, “Harry Potter”, “Chyłka”, “Pestki”. Ale jako ciekawostkę mogę podrzucić to, że jedną z moich miłości w dzieciństwie był Scooby Doo, który już w najmłodszych latach zapoczątkował moją miłość do zagadek i tajemnic, więc to jedna z książek, które wpłynęły na mój czytelniczy gust.
Co najbardziej lubisz czytać?
Staram się nie ograniczać do wybranych gatunków, ale zdecydowanie najczęściej sięgam po młodzieżówki, kryminały, thrillery i literaturę non-fiction.
Ulubiona postać literacka z którą się identyfikujesz?
Jeśli chodzi o postaci, z którymi się identyfikuję są to na pewno Esther ze “Szklanego klosza”, Finch z “Wszystkich jasnych miejsc” i może trochę Jonas z “Blizny”. Natomiast te po prostu ulubione to są to Chyłka, Harry Potter, Hermiona Granger, Violet (“Wszystkie jasne miejsca”), Percy i Anabethh (“Percy Jackson i bogowie olimpijscy”), Beth (“Małe kobietki”). I w/w Esther i Finch oczywiście. To pierwsze co mi przychodzi do głowy.
Z DEPRESJĄ W TLE
Książka związana z depresją, problemami psychicznymi którą polecasz aby się zapoznać i oswoić z tematem
Jestem nudna, przepraszam – „Szklany klosz” i „Wszystkie jasne miejsca”.
Opowiedz mi o tych książkach, o bohaterach i swoje refleksje. Zacznijmy od „Wszystkie jasne miejsca”.

No dobrze, postaram się. Finch codziennie myśli o sposobach na samobójstwo. W szkole uważany jest za wariata, bywa agresywny, zdarza mu się dosłownie „wyłączyć z życia”. Violet kiedyś popularna, teraz pogrążona w żałobie po stracie siostry. Odlicza dni do końca szkoły, żeby uciec od małego miasteczka i własnych uczuć. Spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią. Zaczynają pracować razem nad projektem geograficznym, podczas którego zwiedzają cuda Indiany. Z czasem bohaterowie z dwóch różnych światów, zaczynają stawać się sobie coraz bliżsi. Dopiero przy Violet Finch może być sobą – zabawnym, pewnym siebie chłopakiem. I dopiero przy nim Violet na nowo zaczyna przeżywać, a nie tylko odliczać, dni swojego życia. Dziewczyna uczy się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć. Wszystkie jasne miejsca chwyciły moje serduszko, a na koniec je złamały. Bardzo zżyłam się z bohaterami. Razem z nimi śmiałam się, wzruszałam, przeżywałam. Czułam, że w Finchu odnalazłam swoją bratnią duszę. Doskonale go rozumiałam, momentami jego myśli były moimi. Obserwujemy tutaj powoli budującą się więź między bohaterami, która tworzy się dzięki szkolnemu projektowi. Każde z nich jest w pewnym sensie na krawędzi wytrzymałości i oboje są o krok od skończenia ze wszystkim. Violet jednak dzięki Finchowi udaje się powoli stanąć na nogi i zaczyna żyć na nowo. Chłopak natomiast tylko przy niej może być sobą. Czy jednak uda mu się pokonać chorobę i pokochać życie? To nie są bohaterowie idealni, co czyni ich prawdziwymi. Mają swoje problemy, wady, śmieją się, cierpią. Sama historia jest cudowna. To wielki, emocjonalny rollercoster, od którego nie będziecie w stanie się oderwać! Jennifer Niven stworzyła przepiękną historię o stracie, przyjaźni, chorobie, gubieniu siebie i odnajdywaniu na nowo.
A „Szklany klosz”? Przyznam, że od dłuższego czasu chcę w końcu tę książkę przeczytać, mam ją nawet na półce ale jeszcze tego nie zrobiłam. Może mnie zachęcisz?

Dziewiętnastoletnia Esther Greenwood ma urodę, inteligencję, talent i plan na życie. Udaje jej się otrzymać miesięczny staż w Nowym Jorku w redakcji magazynu dla dziewcząt. Rozpoczyna nowe życie, tak bardzo różniące się od tego, które wiodła dotychczas – w biedzie, „na zabitej deskami prowincji”. Wielkie miasto stoi przed nią otworem. Ma okazję zaznać wolności, luksusu i chociaż przez jakiś czas prowadzić życie, wydawałoby się, jak ze snu. Jednak dziewczyna mimo wszystko najchętniej leżałaby w swoim hotelowym łóżku. Nie ma na nic ochoty. Nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji. Nagle plan, który miała przez całe życie, okazuje się, że nie ma już znaczenia. Dobre oceny, które zdobywała przez cały czas, przestają się liczyć. W momencie kiedy jest na początku wybranej przez siebie życiowej drogi, nagle przestaje wiedzieć na czym jej tak naprawdę zależy i kim naprawdę jest. Nie może spać, jeść, czytać. Zamiast możliwości rozpoczęcia wymarzonej kariery, do Esther przychodzi załamanie. Niecały miesiąc po wydaniu książki Sylvia Plath popełniła samobójstwo. Książka Plath mnie zachwyciła. Nie wciągnęła. Ona wręcz pochłonęła mnie tak, że ciężko było mi ją odłożyć. Ogromny wpływ na to miało na pewno to, że nie miałam problemu z tym, żeby utożsamić się z główną bohaterką. Czytając o losach Esther, często miałam wrażenie, że czytam o sobie. Bardzo poruszył mnie moment, w którym podczas rozmowy bohaterki z Jotką padła prośba „(…) ale niech mi pani powie, jakie są pani plany na przyszłość”. I nagle odpowiedź, która przez cały czas była dla dziewczyny oczywistością – stypendium, uczelnia, pisanie – z przerażeniem, nieświadomie, odpowiedziała „Sama nie wiem”. I dopiero po wypowiedzeniu tego na głos, uświadomiła sobie, że to prawda. W tym momencie musiałam się zatrzymać, żeby zastanowić się nad tym fragmentem i z równym przerażeniem co Esther, stwierdziłam, że rozumiem ją wręcz doskonale. Od dzieciaka zaplanowane życie, nagle stało się jedną wielką niewiadomą, a droga do przyszłości została drastycznie przerwana chorobą. Wszystko nagle straciło sens. Esther wprawdzie zaczyna chodzić do psychiatry i rozpoczyna leczenie farmakologiczne. Nie daje ono jednak żadnych rezultatów. Do życia dziewczyny wkradają się coraz cięższe myśli samobójcze. Żyletka staje się jej nieodłącznym elementem. Niedziałające leczenie jest coraz bardziej frustrujące. Zaczynają się próby samobójcze. Jej choroba przybiera na tyle ciężki wymiar, że potrzebna jest hospitalizacja. Potem dzięki pewnej kobiecie Esther trafia do renomowanej, prywatnej kliniki, gdzie pod opieką doktora Gordona rozpoczyna najcięższą walkę jaką może toczyć człowiek – walkę o swoje życie. Walkę z najtrudniejszym przeciwnikiem – własnym umysłem, samym sobą. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna toczy walkę sama ze sobą. Mimo chęci zabicia się, boi się śmierci. Jednak równie mocno boi się życia. Próbuje ze sobą skończyć, ale ostatecznie strach (a może głęboko ukryta iskierka nadziei na poprawę?) wygrywa. Akcja dzieje się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Wtedy rzeczy takie jak choroby psychiczne, psychiatria były jeszcze większym tematem tabu niż dzisiaj. Osobiście uważam, że w dzisiejszych czasach i tak o chorobach psychicznych mówi się zdecydowanie za mało i nadal pozostają one po części tym tematem tabu, jednak na pewno nie tak bardzo jak w czasach, w których dzieje się akcja powieści. Automatycznie też po głowie zaczynają krążyć myśli, czy gdyby wiedza o chorobach psychicznych i psychiatrii była większa i nie byłby to temat tak przemilczany, Sylvia Plath przeżyłaby więcej niż zaledwie 30 lat? Czy mielibyśmy okazję przeczytać więcej wspaniałych dzieł, które mogłyby wypłynąć spod pióra autorki? Na te pytania niestety nigdy nie poznamy odpowiedzi. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że o chorobach psychicznych zacznie się mówić tak, jak o chorobach fizycznych. I że życie nie będzie przerastało tylu wspaniałych osób – takich jak Sylvia Plath. Lena Dunham pisze o książce „(…) Sylvia Plath była taka jak my. Tyle że nie miała na półce Szklanego klosza.” Uważam, że jest to idealne podsumowanie mojej opinii o „Szklanym kloszu”.
No, dobrze, zainteresowałaś mnie. Chyba wiem, co w najbliższym czasie przeczytam. Dzięki!
Ale! Żeby nie być aż tak monotonną to polecę jeszcze “Bliznę”. Życie Jonasa nie jest łatwe, miłe i przyjemne. Ma prawie pięćdziesiąt lat i rozwód na koncie Trochę majsterkuje, trochę remontuje. Jednak niestety życia nie da się ułożyć jak kafelek podłogowych. Dlatego Jonas postanawia ułożyć sobie śmierć. Zostawia niemal cały swój dobytek, z wyjątkiem kilku rzeczy, które zabiera ze sobą, i wyjeżdża do kraju, który jeszcze do niedawna ogarnięty był wojną. Zatrzymuje się w malutkim hotelu Silence, w którym jego podróż ma się zakończyć raz na zawsze. Pierwsze słowa, które przychodzą mi na myśl, do opisania tej książki to smutek i piękno. Tak, to zdecydowanie jest piękna, a zarazem niezwykle smutna historia. I trudna, tak to też. To opowieść o zagubieniu, samotności, utracie sensu życia i poddaniu się. Bardzo przeżywałam tę książkę. W wielu momentach czułam się, jakby myśli Jonasa były moimi. Utożsamiałam się z nim. To co mnie uderzyło to to, że bohater wydaje się spokojny i w pewnym sensie pogodzony ze swoim losem. Jakby samobójstwo było dla niego naturalną koleją rzeczy. Wstrząsający jest obraz miasta, do którego Jonas trafia. To co zostało z niego po wojnie (a nie ma tego wiele), jak żyją w nim ludzie, co się z tym miastem i ludźmi stało. I co może do niego wnieść zwykły człowiek, który przyjechał do niego po to, żeby się zabić. Cały czas w mojej głowie trwała gonitwa myśli dotycząca zakończenia. Jak mężczyzna skończy? Zrealizuje swój plan, czy wygra z nim? Chociaż najchętniej wciskałabym tę książkę każdemu, to jednak nie wiem, czy jest ona dla wszystkich. Może wydać się nieco specyficzna i tak jak pisałam wcześniej, nie jest łatwa. Uważam też, że jest kierowana do starszego czytelnika. Mam ochotę o tej książce jeszcze mówić i mówić, ale jednocześnie nie znajduję słów, żeby myśli ubrać w logiczne zdania. No i bardzo bym chciała, żebyście poznali ją sami. I z takich mniej znanych – “W skali od 1 do 10” (o szpitalu psychiatrycznym), “Czy jestem już normalna?” (o OCD), “Eliza i jej potwory” (zaburzenia lękowe). A z naukowych “Czarna owca medycyny” – szalenie ciekawa i naprawdę przystępnie napisana książka.
SPOTKANIA I RECENZJE
Ulubiona pisarka i jeśli było to spotkanie z autorem.
Sylvia Plath, J.K.Rowling, Martyna Senator, Regina Brett, Jennifer Niven, Anna Ciarkowska, Justyna Kopińska, Kasie West.(również na pewno no kimś zapomniałam) Mogę wspomnieć też o moim ukochanym autorze? Remigiusz Mróz, no nie mogę go pominąć. I przy okazji Rick Riordan. A jeśli chodzi o spotkanie, to ciężki wybór – każde było wyjątkowe, ale pierwsze co mi przychodzi do głowy to spotkania z Reginą Brett, Colleen Hoover i Remigiuszem Mrozem.
Recenzje – lubisz to robić? Wyrażać opinie na temat książek?
Lubię pisać, dopóki mi to wychodzi. Kiedy nie mogę znaleźć słów, nie potrafię skleić jakiś sensownych zdań i ogarnąć co chcę tak naprawdę o danej książce napisać, zaczynam się denerwować, robię się na siebie zła i bardzo się stresuję. Ale cieszę się, że mogę dzielić się moimi opiniami z szerszym gronem. A jak przekonam kogoś do jakiejś książki? Cudowne uczucie! Wtedy wiem, że to co robię ma sens.
BOOKSTAGRAM
Od kiedy prowadzisz IG, masz dużo obserwujących, jak to się zaczęło?
Instagram prowadzę od 30.12.2015 roku, więc za chwilkę minie 5 lat! Pamiętam dzień, w którym go założyłam. To było dzień przed Sylwestrem. Pojechałam z tatą do galerii (pamiętam nawet dokładnie gdzie), żeby odebrać ze Świata książki moje zamówienie. Potem w domu zrobiłam pierwsze zdjęcie – na pościeli w kwiatki, wydaje mi się, że była to książka W śnieżną noc (jeśli nie pierwsze, to jedno z pierwszych zdjęć). Bardzo żałuję, że usunęłam kilkadziesiąt (albo i kilkaset) pierwszych zdjęć. Nadal nie mogę uwierzyć, że na moim profilu jest już ponad 5100 osób! Cieszę się, że moja praca jest doceniana. Bookstagram to ogromna część mojego życia. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co by było, gdybym go nie prowadziła.
Na czym skupia się Twoje konto i skąd ta nazwa, WONERFUL CHAPTER?
Przez pierwsze kilka lat funkcjonowałam w internecie jako “zakąte kfangirl” (tutaj nie ma żadnej głębszej historii. Po prostu szukałam czegoś co nawiązuje do książek i jest wolne). Jednak “wonderful chapter” ma. Powstała po tym, jak po kilku miesiącach przerwy wróciłam na instagrama. Może po prostu zacytuję to, co napisałam na ten temat w poście. “Cześć Skarby! Już wracam. Obiecuję. Jednak nie jako „zakatekfangirl”, a jako @wonderful.chapter. Dlaczego? Po prostu, chociaż nie wiem jak chciałabym się do tego zmusić, nie jestem w stanie (nie chce?) ograniczać tego konta jedynie do książek. Chce (i Wy chyba też) czegoś więcej. Potrzebowałam zmian. Więc pewnej bezsennej nocy stoczyłam jednoosobową burzę mózgów. Skąd akurat taka nazwa? Najpierw wpadł mi do głowy fragment mojej ukochanej piosenki „Time of our lives” (Tyron Wells) – „This is where the chapter ends, and new one out begins”. Więc był już akcent związany z książkami, ale mimo wszystko nie tylko, bo jak słyszymy w piosence również po prostu z życiem. Chciałam jednak coś do tego dodać i w tamtym momencie zaczęłam nucić piosenka Armstronga „What a wonderful world” (nie mam pojęcia czemu, ale nie narzekam) i takim sposobem powstała nowa nazwa mojego (naszego!) małego zakątka. „zakatekfangirl” był ze mną od początku i skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie mam sentymentu do tej nazwy. Kiedyś na chwilę ją zmieniłam, ale spotkało się to z małym buntem moich obserwatorów i na pytanie co sądzą, zdecydowanie odpowiedzieli, że chcą z powrotem zakątek. Więc go dostali. Tylko teraz nie jestem już tą osobą co wtedy. Liczę, że tym razem zmiana zostanie zaakceptowana, a ja się nie złamie pod ewentualnymi negatywnymi komentarzami. I może to wszystko brzmi banalnie, ale dla mnie zaczyna się właśnie ten pewnego rodzaju nowy rozdział. Nowy rozdział tutaj na tym koncie. I mam nadzieję, że będziecie mi w nim towarzyszyć, wspierać i że razem stworzymy nową, niesamowitą historię.” Wonderful chapter to profil o książkach, serialach, chorobach/zaburzeniach psychicznym, podróżach, fotografii. Podsumowując – po prostu o mnie. To moje małe miejsce w ogromnym internecie.
ARTYZM I FOTOGRAFIA

Kiedy zaczęłaś fotografować?
To było na początku podstawówki. Swój pierwszy aparat dostałam na komunię.
Jakie fotografie lubisz wykonywać najbardziej? Ludzie czy natura, martwa natura?
Portrety! Zdecydowanie portery. Paradoksalnie pomimo lęku, to właśnie z ludźmi pracuje mi się najlepiej. Uważam, że w tej dziedzinie fotografii kryje się pewna magia. Chowając się bezpiecznie za aparatem, mogę uwiecznić innych. Sprawić, że w tej chwili to właśnie oni liczą się najbardziej. Są najważniejszym elementem zdjęcia. Bez nich nie powstałoby to małe dzieło sztuki.
Twoje zdjęcia są bardzo kreatywne, artystyczne np. Zdjęcia książek. Kompozycje są przemyślane. Skąd czerpiesz inspirację?
Dziękuję! Myślę, że moja odpowiedź nie będzie zbyt odkrywcza. Inspirację czerpię ze wszystkiego. Z otaczającego mnie świata, innych ludzi, różnych miejsc i wydarzeń, swojego życia, innych profili na Instagramie, czy np. z pinteresta. A czasem po prostu jakiś pomysł rodzi się sam, w mojej głowie. Końcowy efekt, to wynik często kilkugodzinnej pracy. Np. zdjęcia na Instagram wymagają odpowiedniego przygotowania, ułożenia kompozycji, zabawy z samowyzwalaczem itp. Sesje zdjęciowe wykonuję przeważnie w plenerze, więc trzeba znaleźć jakiejś miejsce i tam dotrzeć. Do tego wszystkiego dochodzi także obróbka.
Wykonujesz też sesje fotograficzne, opowiedz o tym.
To prawda. “Profesjonalne” sesje zdjęciowe robię od 2 lat. Ale myślę, że dopiero teraz naprawdę coś tam zaczyna mi (mam nadzieję) wychodzić. Tak jak pisałam wcześniej, są to sesje portretowe. Każda sesja jest inna, niepowtarzalna. Każdej również towarzyszy lęk. Ogromny przy nieznajomych mi osobach, nieco mniejszy przy znajomych, czy przyjaciołach. Zawsze jest stres o to, że coś nie wyjdzie, zdjęcia będą słabe, model/modelka nie będą zadowoleni, nie będę usatysfakcjonowana ze swojej pracy. Jednak podczas zdjęć się wyłączam. Jestem tylko ja i aparat. Chyba właśnie dlatego tak bardzo to kocham. Za tę magię.
Co daje Ci pasja, książki, fotografia?
Cel w życiu. Poczucie, że coś robię. Ucieczkę od rzeczywistości. Dzięki Instagramowi poznałam, i nadal poznaję, wiele wspaniałych osób. Rozwijają mnie, pobudzają moją kreatywność.
CO PRZYNIESIE NOWY DZIEŃ
Co obecnie robisz, na czym się skupiasz?
Szkolę się na terapeutę zajęciowego w szkole policealnej i przygotowuję się do matury. Także mam sporo nauki, zadań, prac manualnych. Oprócz tego skupiam się na Instagramie, na jak największym rozwoju profilu, i oczywiście fotografii. No, chodzę też na terapię, próbując jakoś ogarnąć swoją głowę i życie.
Jakie masz plany na przyszłość?
Byłam osobą, która od najmłodszych lat miała na siebie plan, wiedziała co chce robić. Teraz natomiast czuję się coraz bardziej zagubiona. Przede wszystkim muszę zająć się swoim zdrowiem psychicznym. Bez tego raczej za daleko nie zajdę. Ale jeśli ono mi na to pozwoli, to na pewno chciałabym dobrze zdać maturę i egzaminy w szkole oraz rozwijać to, co robię teraz – Instagram i fotografia.
Wymarzona praca, zawód?
Psycholog lub prawnik i fotograf. O byciu prawnikiem marzę od dziecka. Studia psychologiczne też gdzieś tam się co jakiś czas przewijały, jednak teraz myślę o tym coraz bardziej na poważnie. Cały czas chciałabym również zajmować się fotografią. Myślę też o pracy jako terapeuta zajęciowy, np. podczas studiów.
Dziękuję Ci Kasiu za rozmowę i poświęcony czas. A także za interesujące opinie o ulubionych książkach. Na pewno po nie sięgnę!
Serdecznie zapraszam na profil Kasi Wonderful Chapter , który jest cudowny, nie tylko wizualnie ale także merytorycznie.
Wszystkie zamieszczone zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Kasi.
Jestem strasznie dumna z mojej przyjaciółki! Cudowny wywiad! Pozdrawiam cieplutko!
Kasia jest utalentowaną i sympatyczną osobą 🙂 bardzo się cieszę z naszego wywiadu 🙂